niedziela, 10 lutego 2013


Zawieszenie.

Zawieszenie.
       Pytacie dlaczego tak długo nic nie dodaję:
Obawiam się, że dopadł mnie brak weny, chwilowy zastój… mam nadzieję, że nie będzie się to zbytnio ciągnąć. Pisząc 5 rozdział z początku szło mi dobrze, samo się pisało, lecz dalej… MASAKRA. Nie mogłam wykrzesać z siebie ani jednego porządnego zdania, składającego się z więcej niż 2 słów.  
Każdemu się zdarza. Potrzebuję przerwy. Mam nadzieję, że zrozumiecie i zostaniecie ze mną <3
Pozdrawiam i życzę  udanych kolejnych dni ; *

[4] – Za dużo sobie wyobrażałem.

[4]

(…) – Mogę coś zrobić? – zapytał w pewnym momencie, przerywając tą magiczną chwilę.
- Zależy co – odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od jego oczu, twarzy.
- Tak czy nie? – dopytał, badawczo mi się przyglądając. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Wybrałam pierwszą opcję. Zgodziłam się…

       Widząc jak zbliża swoją twarz do mojej, całe me ciało ogarnęło przyjemne ciepło. Pragnęłam tego pocałunku jak niczego innego w życiu, ale wiedziałam, że to nie byłoby fair wobec Seleny. W końcu to jej chłopak, a nie singiel. Chociaż jesteśmy skłócone to nie mogłabym jej tego zrobić. 
- Justin… nie możemy – wyszeptałam, odsuwając się od chłopaka.
- J-Ja za dużo sobie wyobrażałem. Przepraszam – zająkał speszony z początku. Uśmiechnęłam się w jego kierunku, próbując zdobyć się na jak największy wysiłek aby ten wyglądał na prawdziwy, tłumacząc mu, że to byłoby nie taktowne z naszej strony względem Sel. Rozumiał to, doskonale o tym wiedział, a posunął się do tego. Czasem kompletnie go nie rozumiałam.
- Chodźmy się bawić – rzuciłam po chwili już bardziej energicznym głosem, podnosząc się z łóżka. 


Z PERSPEKTYWY JUSTINA

       Nie wiem co ona ma takiego w sobie, ale przyciąga mnie do siebie jak magnez.Ciągle o niej myślę chociaż to sprzeczne z moim aktualnym związkiem. Gdybym tylko nie dał wciągnąć się w te całe chodzenie z Gomez to na pewno wcześniejsza sytuacja potoczyłaby się inaczej. O niebo lepiej.
       Pragnąłem jej. Aurora była dla mnie jak powietrze, nie mogłem bez niej żyć. Kiedy widziałem ją z Jeyem, wtedy, w szkole… byłem cholernie zazdrosny, ale musiałem się z tym kryć i udawać przede wszystkim, że cieszę się ze szczęścia swojego najlepszego kumpla. Było mi z tym tak cholernie źle. Nawet nie miałem się komu wygadać. Uczucia tliłem w sobie, a te coraz to bardziej parzyły mnie od środka.
       Teraz… widząc jak zgrabnie porusza się w tańcu z jakimś kolesiem, ocierając się zmysłowo o jego ciało, miałem ochotę podejść do nich, mówiąc przy tym „Odbijany”.W sumie to nie byłby najgorszy pomysł, ale zwyczajnie brakowało mi odwagi.
       Ewidentnie się zapatrzyłem, marząc przy tym. Tak bardzo chciałem znaleźć się na miejscu tego chłopaka.
- Kocieee – przeciągnęła mi do ucha jakaś zgrabna blondynka, już nieco wstawiona, kładąc mi od tyłu dłonie na brzuchu, coraz niżej nimi zjeżdżając. Podobało mi się. Postanowiłem wykorzystać sytuację i w jakiś sposób odreagować. Chwyciłem jej rękę, ciągnąc za sobą do swojego pokoju, w którym jeszcze przed chwilą leżałem z niebieskooką pięknością. Nie opierała się, szła potulnie, chichrając się pod nosem. Ten śmiech… był tak podobny do śmiechu Braun, ale nie mógł się z nim równać. Nawet w najmniejszym stopniu. 
       Była tak podobna do niej, a jednak zupełnie inna. Aurora była o wiele delikatniejsza, wrażliwsza i spokojniejsza… nawet, kiedy coś piła. Była chodzącym ideałem. Do rzeczywistości przywróciła mnie owa dziewczyna, rzucając we mnie swoim stanikiem abym nie stał, tak, jak jakiś prawiczek tylko wziął się w garść i za nią zabrał. Wyrwałem się z transu, spoglądając na rozbierającą się blondynkę, której włosy opadały na nagie ramiona. Jej pokaźne piersi, aż prosiły się, żeby je dotknąć. 
       Podszedłem do niej, chwytając za jej jędrny tyłek. Lekko go ścisnąłem, wpijając się zachłannie w jej usta. Czułem woń alkoholu, kiedy oddychała. Pchnąłem ją na łóżko, przylegając do niej całym ciałem, zjeżdżając z pocałunkami do jej szyi. Oddychała głęboko, błądząc dłońmi po moich plecach. Próbowała ściągnąć ze mnie koszulkę. Była zbyt pijana, aby jej się to udało. Pomogłem jej, szybko się jej pozbywając. Dłonie oparła na moim torsie i odepchnęła mnie od siebie resztkami sił, siadając na mnie okrakiem. Zaczęła składać mokre pocałunki na mojej klacie, zjeżdżając nimi coraz niżej…
       Coś mnie tknęło na sercu, kiedy blondynka dobierała się do mojego rozporka. Jakby poczułem odrzucenie do niej. Wcześniej mi się to nie zdarzało. Zepchnąłem ją z siebie, podnosząc się z łóżka, zapinając rozporek.
       Nie wiem jak i nie wiem skąd do pokoju wtargnęła Selena. Przecież pisała mi, że dzisiaj sobie odpuści tą imprezę, że nie może, ale w tej chwili to było mało ważne. Zobaczywszy mnie, ubierającego się z półnagą dziewczyną, leżącą w moim łóżku, nie zrobiła nic innego jak podeszła do mnie ze łzami w oczach, sprzedając mi porządnego liścia, po którym jestem pewien ślad pozostanie na kilka dni. Złapałem się w miejsce, w które uderzyła. Piekło i szczypało cholernie. Selena, krzycząc jeszcze przez szloch, że mnie nienawidzi w futrynie drzwi, wybiegła z pokoju. Podnosząc z podłogi koszulkę, zignorowałem blondynkę. Pobiegłem za Gomez w drodze zakładając z powrotem na siebie ubranie.


WRACAMY DO AURORY

      Stałam pod ścianą, wsłuchując się w to co Jey ma mi do powiedzenia. Zakochał się? To chyba jakieś żarty. 
- Jey ja nic nie słyszę! – przekrzyczałam muzykę, kłamiąc. Chciałam odłożyć jego wyznania na drugi plan z przekonaniem, że zapomni. Ach! Jaka ja głupia! Jak mógłby zapomnieć, że się we mnie zakochał?!
- Wyjdźmy stąd! – odpowiedział, podnosząc głos. Kiedy napotkał moje pytające spojrzenie, które było tylko grą, pociągnął mnie za rękę, prowadząc ku wyjściu z domu.
       Przeszliśmy do zadbanego ogrodu, spacerując ścieżkami pomiędzy kwitnącymi drzewami. Cisza, która między nami panowała w niczym mi nie przeszkadzała. Wiedziałam, że obawiał się na nowo zacząć ten temat.
- Aurora ja nie będę nadaremno przedłużał. Kocham cię – wzrok ze swoich butów przeniósł na moją twarz, wpatrując się w moje oczy, oczekując jakieś reakcji. Spuściłam wzrok.
       Było tak romantycznie. Ciemny ogród, rozświetlały pojedyncze lampki. Było tak cicho, że słyszałam swój i jego nierówny oddech. Szkoda tylko, że to nie z nim chciałabym teraz tutaj stać.
       Od odpowiedzi uratował mnie telefon, rozbrzmiewając ulubioną piosenką. Na ekranie wyświetliło mi się zdjęcie Seleny. Na sam widok się roześmiałam, posyłając Jeydonowi przepraszające spojrzenie, odebrałam. Słyszałam tylko jej głośny szloch. Przestraszyłam się, uciszając ją, pytając przy tym co się stało i gdzie jest. Odpowiedziała tylko, że mam przyjść do parku po czym się rozłączyła. 
- Jeydon ja przepraszam, dokończymy tą rozmowę kiedy indziej – mówiłam szybko, ledwo dało się mnie zrozumieć. 
       Zdjęłam wysokie szpilki, które przeszkadzałyby mi w biegu. Chwyciłam je do rąk i przyspieszyłam kroku. W parku byłam po niespełna 5 minutach. Nie wiedziałam gdzie jej szukać. Błądziłam ciemnymi, nieoświetlonymi alejkami, sama bojąc się niesamowicie. Nie odbierała moich telefonów. Martwiłam się. 
       Zauważyłam pewną postać, siedzącą nieopodal na ławce. Nie byłam pewna czy to ona, ale podchodząc bliżej, do uszu dobiegł mi jej charakterystyczny płacz i pociąganie nosem. Usiadłam obok, a ta wtuliła się we mnie. Objęłam ją szczelnie ramionami, uciszając. Trwało to dosyć długo.
- Co się stało? – zapytałam, odsuwając ją od siebie, patrząc z troską na jej twarz. Tusz rozmazał się, tworząc zacieki na jej naturalnie zaróżowionych policzkach.
- Chciałam zrobić mu niespodziankę. Powiedziałam, że dzisiaj nie przyjdę na tą imprezę. Wykorzystał to, że mnie nie będzie. Przyłapałam go z jakąś blondynką. Ubierał się, a ta leżała w jego łóżku z cyckami na wierzchu – opowiedziała, a we mnie się zagotowało. Widać, szybki jest. Boże co za palant! Co ja w nim do cholery widzę?!
- Nie płacz. Nie jest wart twoich łez. Dzisiaj przenocujesz u mnie. Nie pójdziesz do domu w takim stanie – odparłam, wstając z ławki.
- Aurora… – wychlipała, podnosząc wzrok.
- Tak?
- Dziękuję ci za to, że jesteś i zawsze będziesz, bo będziesz, prawda?
- Prawda – szepnęłam, a po policzku spłynęła mi jedna, samotna, słona łza, którą szybko starłam, tuląc się do brunetki.
       Brakowało mi… nam takich chwil, momentów, w których ja byłam dla niej, a ona dla mnie. Była jak siostra.


~*~

       Obudziłam się o 10:50. Selena jeszcze spała, wykorzystując to – zajęłam łazienkę, biorąc szybki prysznic. Przyodziana w sam ręcznik, opuściłam pomieszczenie, w sypialni podchodząc do szafy. Wybrałam zestaw, odpowiadający na dzisiejszą nie za ciekawą pogodę. Rozsunęłam purpurowe zasłony, a do pokoju wdarły się promienie słoneczne, rozświetlając pomieszczenie. Zapatrzyłam się w widok za oknem, nawet nie spostrzegłam, że wskazówka zegara przesunęła się na 12:00.
       Selena dalej spała. Była zmęczona. Wczoraj do późna użalała się nad sobą i wylewała kolejne hektolitry łez, a ja ciągle przed oczami miałam scenkę, w której Jey wyznaje mi miłość. Nie wiedziałam jak to będzie, kiedy się z nim zobaczę. Bałam się rozmowy z nim, ale też nie chciałam go unikać.
       Poprawiłam ręcznik i zabierając ciuchy z parapetu, na którym je wcześniej położyłam, weszłam z powrotem do łazienki. W niej się ubrałam, uczesałam i nałożyłam makijaż. Wychodząc, zauważyłam Sel z ramką w ręce… z ramką, z naszym wspólnym zdjęciem, które zrobione było kilka miesięcy temu, a dokładniej w grudniu, kiedy to wszyscy razem wybraliśmy się na narty. 
- Nie powinnam była naruszać więzi przyjaźni, jaka nas łączyła. Teraz wszystko się posypało – stwierdziła załamana, zaciskając dłonie na drewnianej obudowie zdjęcia. – I wszystko jest wyłącznie moją winą. Byłam taka naiwna. Łudziłam się, że dla mnie się zmieni, że nie potraktuje mnie jak poprzednie. Tak bardzo się co do niego myliłam.
- Musisz z nim pogadać. Wytłumaczyć to wszystko – poradziłam, kładąc jej dłoń na lewym ramieniu.
- Nie będę z nim rozmawiać – powiedziała pewnie, strącając moją dłoń, gwałtownie wstając. 
       Wyszła na taras. Poszłam za nią. Opierała się o metalową barierkę w dłoni trzymając papierosa, którego już zdążyła odpalić. Stanęłam obok niej, plecami opierając się o pręty, tworzące jakiś wzór, z których była skonstruowana barierka.
- Będzie okej – dodałam. 
       Wymusiła uśmiech, który po chwili i tak znikł z jej twarzy. Zaciągnęła się, gasząc fajkę w popielniczce, która była niedbale położona na stoliku. Wypuściła dym, chowając twarz w dłonie, cicho łkając.


_______

      Mi tam rozdział odpowiada, a jak jest z Wami? Kto z Was cieszy się na zbliżającą się zimę? ; >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz