sobota, 2 lutego 2013



Muzyka!
Oczami Julii

Wyraźnie się zaczerwienił i zastygł w bezruchu, gdy patrzyłam mu prosto w oczy. Jedyne co słyszałam to jego głośny oddech spowodowany zmęczeniem i tymi wszystkimi skokami, które przed chwilą wykonywał.
- Przepraszam, starałem się zachowywać cicho. – wyszeptał i odszedł po chwili od lustra. – To ja lepiej pójdę spać. Nie będę ci już przeszkadzać.
- Nie, to ja przepraszam. Chciałam tylko wstać, by nalać sobie wody do picia. Nie przerywaj sobie. – odpowiedziałam i wstałam z łóżka, zanim on zdążył podejść i na nim usiąść, ale podbiegł do mnie i zatrzymał mnie, pomagając mi położyć się z powrotem.
- Nie, nie. Ja ci podam szklankę wody. Odpoczywaj, wiem, że to był ciężki wieczór dla ciebie i jeszcze ten ból… - mówił szybko i jakby nieco nerwowo. Zakrył mnie i stał nade mną. Dopiero po chwili powtórzył. - Odpoczywaj. – i odszedł w stronę kuchni. Tej nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym co się wydarzyło. Najpierw o naszych jakże szalonych Simsach, potem o tym tańcu i o tym, że moją twarz widziało na nowy rok kilka milionów osób. Uch, mam nadzieję, że wyglądałam dobrze. Ale nawet to mnie nie martwiło tak bardzo, jak cieszyło mnie to, że ja z Justinem jesteśmy ze sobą coraz bardziej związani. Chyba teraz będzie mi ufać bezgranicznie, a jeżeli jeszcze nie, to już wkrótce.
Nie będę teraz opisywać każdego dnia, każdego szczegółu, który się wydarzył jakiś czas później. Powiem wam tyle, że wkrótce ze stanu Oklahoma wylecieliśmy do stolicy Irlandii – Dublina. Byliśmy już w Europie i to nie było aż tak daleko od Polski, a przynajmniej nie tak daleko jak z USA. Mimo tego, że językami urzędowymi są tam irlandzki oraz angielski Justin poznał tam parę polskich słów, gdyż mieszka w tym kraju wiele Polaków, a prócz tego na jego oba koncerty przyjechały polskie fanki. To, co chłopak zapamiętał to tylko ,,cześć”, ,,jestem Justin”, ,,kocham cię” i ,,jesteś piękna”. Prócz tego nic wyjątkowego się tam nie wydarzyło. Po trzech dniach byliśmy już w Anglii, dokładnie w Manchester. Podróż nie trwała długo, bo odległość była znikoma. Na lotnisku na Justina czekał już cały tłum tutejszych fanek z flagami Anglii lub Wielkiej Brytanii i krzyczały ,,Witaj w naszym kraju!”. To było naprawdę słodkie i Justin nawet zrobił im zdjęcie na pamiątkę. W Wielkiej Brytanii mieliśmy zostać dość długo, przynajmniej na dwa czy trzy tygodnie, w tym Justin miał planowane co jakiś czas kilka dni przerwy od trasy, koncertów, pracy i tak dalej, w tym oczywiście na swoje urodziny. Ale do pierwszego marca jeszcze kupa czasu! Oczywiście mieliśmy zamiar pojechać też do Liverpoola, Birmingham, Nottingham i oczywiście na sam koniec do Londynu, a nie cały czas siedzieć w Manchester. Chłopak codziennie zabierał mnie do małej knajpki przy naszym hotelu, najczęściej po swoim koncercie. Tam zamawiał nam małe, słodkie babeczki. To stało się jakby naszą tradycją. Czułam, że jestem coraz bliżej Justina. Cieszyła mnie ta przyjaźń i każda chwila spędzona z nim. Ale do tej pory nic więcej prócz tego przywiązania i koleżeńskości nie było i sama nie wiedziałam, czy mam się tym niepokoić czy nie. Tęskniłam też za naszym poprzednim hotelem i każdym miejscem, w jakim byliśmy, nawet za tamtym klubem, w którym raz zatańczyliśmy, za tamtą szkołą i salą, w której mieliśmy lekcje z nauczycielką, bo po prostu prędko przyzwyczajam się do miejsc. Ciekawe, czy tak samo szybko przywykam do ludzi… W każdym razie powiedziałam o tym Justinowi, a on powiedział, że po trasie zabierze mnie gdziekolwiek tylko chcę na jego koszt. Teraz jednak byliśmy w Manchester. Zwiedzieliśmy dwa hotele pięciogwiazdkowe i Jus zaproponował, bym ja podjęła decyzję, który mamy wybrać. Pierwszy, ten droższy, był naprawę piękny, ale zbyt królewski… Wolę prostsze rzeczy. W takich miejscach czuję się nieswojo. Z drugim była podobna sprawa. Zwiedziliśmy chyba wszystkie hotele w okolicy i w końcu zdecydowałam się na czterogwiazdkowy Novotel Manchester Centre na ulicy… Jak to było Dickson Street? Dickinson Street? Jakoś tak. Wykończony Jus od razu rzucił się na łóżko po wejściu do naszego apartamentu, podobnie jak i ja. Nie muszę wam przypominać, że mieliśmy dwuosobowe łóżko, prawda? To chyba już normalne dla nas. Nawet nie zwróciliśmy uwagi. Dobra, nie będę was już zanudzać, przejdźmy do ciekawszych tematów.
A więc tak. Najlepsza chwila, jaka się wydarzyła w Irlandii to jak Justin dawał mi moją pierwszą wypłatę. To było naprawdę fajne uczucie, ponieważ nie dawał mi jej do końca z przymusu. Dla niego było to tylko parę groszy, a dla mnie dość spora suma. On się cieszył wręczając mi starannie zaklejoną kopertę z banknotami, bo wiedział, że potrzebuję tych pieniędzy i nie wyrzucę ich w piach, a przede wszystkim dlatego, iż wiedział, że zasłużyłam na każdy dolar i to w cudowny sposób – po prostu byciem przy nim, wspieraniem go i ogólną pomocą w tym całym wyścigu, jakim jest życie. Justin jest szczególnie zmęczony tym biegiem i spieszeniem się, bo sława jeszcze bardziej go popędza, ale ja tu jestem po to, by mu wytłumaczyć, że nie zawsze musi być najlepszy i zdobyć złoty medal, bo to nie o to chodzi. A te pieniądze nie są za naszą przyjaźń, są jej dowodem, dodam, że nawet gdyby mi nie płacił chciałabym mu nadal pomagać. Przyjaciela nie da się kupić. Część kasy wysłałam potem do mojej mamy, a resztę zachowałam dla siebie. W Anglii wydarzyło się o wiele więcej, ale nie tylko same dobre rzeczy.
Od razu po naszym przyjeździe Justin miał koncert w Manchester. To był wyczerpujący dzień. Mieliśmy ochotę położyć się w łóżku. Nasze ciała były takie obolałe… Ale wtedy, roześmiany i szczęśliwy Jus, mimo bólu jaki czuł w chyba każdym mięśniu, zabrał mnie pierwszy raz na te cudowne babeczki. Siedzieliśmy w ciszy, czasem coś do siebie powiedzieliśmy i uśmiechaliśmy się do siebie. Ale nawet gdy wróciliśmy do hotelu i w piżamach zasypialiśmy na łóżku, nie mieliśmy spokoju, bo słyszeliśmy wrzaski dziewcząt, które zebrały się pod budynkiem. Oczywiście to były fanki Justina, które bardzo się ucieszyły z jego pobytu tutaj… Trochę mnie to denerwowało, ale nie odezwałam się słowem, bo wiem, że na pewno są bardzo podekscytowane i to nic dziwnego, że tak się zachowują. Ale widziałam, że nawet Jus był nieco poirytowany. W końcu zrzucił z siebie spodnie od piżamy, nie zwracając uwagi, że leżę tuż obok, założył dżinsy, kurtkę i buty, chwycił czapkę i wyszedł, mówiąc, że zaraz wróci. Wyglądałam przez okno i po chwili usłyszałam jego głos przez megafon, krzyczący, by się uspokoiły, rozeszły i dały ludziom spać, bo zbliża się już północ, a sam jest bardzo zmęczony.
- Dziewczyny, też was kocham, ale uspokójcie się! – mówił. – Jutro mam koncert, muszę odpocząć, jestem zmęczony! – nawet te słowa nie przemówiły nastolatkom do rozumu. Zaczęły zdzierać sobie gardła, przekrzykiwały siebie nawzajem, ale już nie, że go kochają, już nawet nie, że Justin jest seksowny, ale o wiele gorzej. Darły się ,,Justin, pokaż Jerrego!” albo ,,Justin, chodźmy do łóżka!”, a niektóre nawet odważyły się na ,,Justin, pieprz mnie mocno!”. Sama się wkurzyłam, aż strach sobie wyobrażać jak się czuł Jus. Wyszłam na balkon i krzyczałam, by przestały, by dały nam spokój, by tak nie mówiły i miały choć trochę szacunku do nas obojga. Widziałam, że Justin jest cały zaczerwieniony ze złości i darł się na nie bardzo głośno, aż w końcu odpuścił i tylko mierzył je wszystkie wzrokiem. Byłam za wysoko, by zauważył łzy zbierające się w jego oczach. Fanki musiały się jakoś zmówić między sobą, bo nagle wszystkie zaczęły wołać ,,Fuck me, Justin!”, co doprowadziło go do szału. Mnie także.
Wskoczyłam w moje rurki i narzuciłam na siebie jakiś sweter. Nic więcej mi nie trzeba było. Zbiegałam po schodach hotelu boso, nawet nie wzięłam ze sobą płaszcza ani szalika. Gdy otworzyłam drzwi, przeszedł mnie dreszcz. Dmuchnął na mnie lodowaty wiatr. Podbiegłam do Justina, stąpając po zimnym chodniku. Chwyciłam go za ramię i ciągnęłam delikatnie w stronę hotelu, ale ten stał uparcie na miejscu.
- Chodź, Justin, nie warto. Wezwiemy policję, chodź. – przytuliłam go delikatnie, po czym odwróciłam się w stronę drzwi do hotelu i poszłam parę kroków przed siebie. Czekałam, aż pójdzie za mną i tak się stało. Zadzwonił na policję i opowiedział co się wydarzyło.
Justin wpadł do naszego pokoju hotelowego i poszedł w stronę naszej mini-kuchni. Wyjął z jednej z szafek Nutellę i zaczął ją wyjadać całymi łyżkami, aż nie mieściła mu się w buzi. Nie jestem pewna nawet, czy czuł jej smak, tak szybko ją połykał. Widocznie w ten sposób uciekał od problemów, a może krył wstyd czy smutek? Pogłaskałam go po ramieniu, ale on odsunął się i usiadł na łóżku.
- Justin… - wyszeptałam i poszłam za nim. Ale on pokręcił przecząco głową i jadł dalej. Miał szklane oczy. Usiadłam obok. – Będzie dobrze, nie przejmuj się.
Oczami Justina

Bez sensu… Straciłem Selenę… Teraz fanki… A może nigdy ich nie miałem, bo jak widać bardziej im zależy na tym, bym się z nimi przespał, niż na tym, bym był szczęśliwy. Ja je tak bardzo kocham! Czemu… Czemu wszystkich tracę po kolei? Może one były tylko iluzją? Może było tak zawsze?... Chyba nigdy tak się nie czułem. Tym zachowaniem udowodniły, jak bardzo mnie kochają. Czujecie ten sarkazm?
Och, Sel. Tak bardzo za tobą tęsknię. Byliśmy idealni. Dlaczego ciebie tu nie ma? … Kocham cię. Bez ciebie nie daję rady. Jesteś taka śliczna… Tęsknię za twoją piękną twarzą i twoim uroczym śmiechem. Za twoimi delikatnymi ustami i dłońmi, za naszymi ciepłymi pocałunkami, za naszymi spacerami i czułymi słowami. Tęsknię za tobą. Cholera, nie wiesz jak bardzo tęsknię. Potrzebuję cię teraz… Sel, dlaczego mi to zrobiłaś?! Dlaczego?! Nikt mi ciebie nie zastąpi, nigdy! Nie wyobrażam sobie tego! Ty jesteś jak anioł!... Byłaś.
- Julka, co jest ze mną nie tak? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, byle się nie rozpłakać. Nie odpowiedziała, tylko głaskała mnie dalej po plecach. Westchnąłem i wsadziłem do buzi kolejną łyżkę z Nutellą. – Dlaczego ona mnie zostawiła? – spytałem po chwili, ale znów nie uzyskałem odpowiedzi. Mam sobie sam odpowiedzieć? Hm… Dlaczego mnie zostawiła?... Bo jestem beznadziejny? Nie wiem… - Juuulka… Ona mnie nie kocha! – krzyknąłem, odłożyłem słoik czekolady i schowałem twarz w dłoniach. Spodziewałem się, że mnie obejmie i wykrzyknie, że ona mnie kocha, że będzie dobrze, czy coś w tym rodzaju, ale tak się nie stało.
- Wiem! – odpowiedziała. – Wiem, że cię kocha. I nie powiem, że kocha, bo… to po prostu nieprawda.
Spojrzałem na nią zdziwiony, ale jakoś nie sprawiło to, że chciało mi się bardziej płakać. Schyliłem głowę i powiedziałem więc coś innego.
- Ona jest idealna. – wyszeptałem. – Nie znajdziesz drugiej tak bardzo idealnej osoby na świecie…
- Jasne… - przewróciła oczami. – Przecież ty jesteś idealny.
- Julka, do jasnej Anielki, nie wkurzaj mnie! Czy ja wyglądam ci na idealnego?! – wrzasnąłem, ścierając energicznie łzy z moich mokrych policzków i resztki czekolady z kącików moich ust. Podejrzewam, że cały się zaczerwieniłem i zadyszałem się ze złości. Nawet nie drgnęła.
- Każdy ma swoje ideały… - wzruszyła ramionami.
- Ale mój ideał jest naprawdę perfekcyjny, a twój to palant! – wydarłem się na cały regulator.
- Przestań! – krzyknęła. – Ja nie obrażam twojego ideału, to ty nie obrażaj mojego!
- Przecież mówię teraz o sobie!
- No, właśnie… - odparła i zakryła się kołdrą. Westchnąłem. Nastała cisza. Złość zaczęła mi przechodzić.
- Tęsknię za nią, Julia… - wydukałem i spojrzałem na nią, gdy odwracała się w moją stronę, by mnie przytulić.
- Wiem.
*

Pewnego wieczoru, po koncercie Justina, 21:20
Po moim koncercie i po zjedzeniu babeczek w knajpce niedaleko wróciliśmy do hotelu. Najpierw ja wziąłem prysznic, a potem była jej kolej. Położyłem się na łóżku, w głębi duszy ciesząc się, że jestem choć na chwilę sam i mogę pozwolić sobie w zasadzie na wszystko. Mogłem sobie pomyśleć nad tym wszystkim i nie uśmiechać się tylko po to, żeby się nie rozpłakać, a potem żałować łez, które i tak uparcie spłyną po moich policzkach. Czasami po prostu musiałem sobie na to pozwalać. Gdyby nie te moje przemyślenia i ewentualnie ten krótki płacz, pewnie dawno bym zwariował.
Westchnąłem. Wyobrażałem sobie, że Sel leży koło mnie i głaszcze mnie po policzku, a ja obejmuję ją w talii i przyciągam do siebie. A ona pewnie teraz odpoczywa u siebie w hotelu, gdziekolwiek on jest, albo w hotelu tego całego Gregga i przytula się przeszczęśliwa do swojego nowego super chłopaka… I już ją, przepraszam za wyrażenie, gówno obchodzę. Muszę w końcu się ogarnąć i pokazać, że jej nie potrzebuję. Jest jeszcze wiele ryb w morzu… Może jednak znajdę drugą idealną dziewczynę na świecie. Co ja wygaduję? …To raczej niemożliwe.
Następnego dnia, po koncercie na Meet and Greet
To całe Meet and Greet to była poważna sprawa. Kasa tym razem szła na szczytny cel. Każdy kto spotykał się ze swoim idolem wpłacał pieniądze, z których część szła na biedne, chore dzieci.
Podchodziło do mnie wiele fanek i fanów i robili sobie ze mną zdjęcia, wymienialiśmy między sobą parę zdań, tuliliśmy się i żegnaliśmy, sporadycznie jakieś autografy i tego typu rzeczy. Małe dzieci, starsze osoby, niemowlaki i nastolatki. Wątpię, by ci wszyscy ludzie naprawdę mnie kochali. Ale może znajdzie się tutaj te parę osób. Te parę dziewczyn, które oddałoby dla mnie wszystko, nawet własne życie. Może jestem dla nich tak ważny, jak Selena była i jest dla mnie. Ja ich nigdy nie zostawię! Gdybym tylko wiedział, które są prawdziwymi Beliebers… Rozglądałem się.
Podeszły do mnie dwie dziewczyny z fioletowymi czapkami z daszkami. Były ubrane bardzo podobnie i miały jakieś szalone, kolorowe spódnice. Ucałowały mnie w policzki, jakaś pani cyknęła nam parę fotek.
- Thank you. – uśmiechnąłem się sztucznie, starając się, by wyglądało naturalnie i pomachałem im na pożegnanie. Potem podchodziło do mnie tyle osób, że chyba nigdy nie dostałem tyle całusów w policzek w czasie godziny. A Julka bała się tu wejść. Mówi, że za dużo tu ludzi i za dużo zdjęć by jej porobiono. Obiecałem, że przyjdę po jakichś 45 minutach, ale był do mnie cały szereg wielbicieli, który wcale się nie zmniejszał. Niektórzy czekali na swoją kolej bardzo długo. Może gdzieś tam na końcu tego łańcucha młodych kobiet znajdzie się ta jedyna. Byłem ciekaw, czy ją rozpoznam. Za każdym razem, gdy podchodziła do mnie któraś z fanek patrzyłem jej głęboko w oczy, by sprawdzić czy to ta jedyna. Nie miało dla mnie znaczenia jaki miała kolor włosów, skóry czy tęczówek, czy była wysoka czy niska, czy wyglądała na bogatą czy biedną. A może ta co mnie kocha naprawdę tu nie przyszła, bo ma zbyt mało pieniędzy, by ją było stać na M&G? Okropność – płacą, by mnie zobaczyć.
Jedna dziewczyna była tak wysoka, i jeszcze była na wysokich obcasach, że musiała się schylić, by ujęło nas na zdjęciu. Haha, pewnie wyglądałem jak krasnal. Musiałem stanąć na palcach, tak, by nikt nie zauważył, bym mógł spojrzeć jej w oczy. Nie, to nie ona.
Podbiegł do mnie jakiś chłopak. Miał flip hair, włosy dokładnie takie same jak ja kiedyś, ale ciemniejsze. Na początku myślałem, że to dziewczyna, więc spojrzałem mu głęboko w oczy i uśmiechnąłem się. Huh.
Chyba nie muszę wspominać, że na M&G było też mnóstwo innych gwiazd. Rihanna, Miley Cyrus i… Selena. Gdy się dowiedziałem, że jest jakieś pięć metrów ode mnie i do niej jest inna długaśna kolejka, to aż mnie zatkało i serce mnie zatłukło. Miała na sobie białą, luźną bluzkę i krótkie dżinsowe spodenki. Zauważyłem nawet jej pomalowane na brokatowo paznokcie. Swoje czarne włosy miała przyozdobione fioletowymi pasemkami. Była ubrana zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy poszliśmy na randkę na plażę i urządziliśmy sobie piknik. I chyba nie miała stanika. Wiem, że ona go nie lubi nosić, tylko ewentualnie jakieś podkoszulki. Huh, ona jest taka idealna! Ona jest taka idealna.
Wciąż patrzyłem w jej stronę. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Jej uśmiech był zupełnie szczery. Wciąż się śmiała, na każdym zdjęciu wyglądała olśniewająco. Nagle do niej podszedł jakiś fan i ją przytulał i całował po policzkach, odgarniając jej włosy za ucho. Co to ma znaczyć?! Co on sobie w ogóle myśli?! Moja baba! Tak sobie myślałem, gdy uśmiechałem się fałszywie do kamery, a jakaś dziewczyna składała pocałunek na mojej twarzy. Ach, no tak… Przecież już Sel nie jest moja, ale to nie znaczy, że może sobie tak po prostu zwyczajnie podejść i ją całować jak gdyby nigdy nic. Absurd!
W oczach żadnej dziewczyny nie widziałem tego, czego chciałem. Żadna z nich nie była tą jedyną. Dlaczego nie mogę spojrzeć w oczy Selenie? Chyba już powinno mnie tu dawno nie być. Julka czeka. Ale fani...
15 minut później
Właśnie pozowałem razem z jakąś brunetką w różowych trampkach, gdy cały tłum dziewcząt zaczął piszczeć jeszcze głośniej. Co się stało? Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy nie spadły mi spodnie czy coś, ale nie. Spojrzałem na Sel, ona też była zdziwiona. Nagle zauważyłem jak idzie do mnie Julka. Wow. Zdążyła nawet się przebrać i porządniej umalować. Machała do nich, a one wyciągały do niej ręce, jakby była światową gwiazdą. Uśmiechała się nienaturalnie i przesadnie. W końcu do mnie doszła, ale nawet na mnie nie spojrzała, tylko wciąż patrzyła się do kamery z wielkim, przesadnym uśmiechem i machała jak modelka.
- Co ty robisz? – spytałem i roześmiałem się cicho. Zastanawiałem się, jaka jest teraz mina Seleny.
- Staram się dobrze wyglądać. Nie wierzę, że to dla ciebie robię. Dawaj, wynosimy się stąd! Wiesz, ile na ciebie czekałam? Myślałam, że cię rozerwały na milion kawałków. – wycedziła przez zaciśnięte zęby i pozowała. Oparła się o mnie i wgapiła się w jedną z kamer, a gdy błysnęło, zrobiła jeszcze inną pozę.
- Julia, nie musisz się tak starać.
- Ale jak się nie staram, to na zdjęciach ze spontanu wychodzę ohydnie! Nie będę miała serca potem tego oglądać. – schowała się za mną. – Idziemy. Już.
- Haha, Julka…
Spojrzałem prędko w stronę Sel. Wiedziałem, że od czasu do czasu patrzyła się na nas.
- Masz ten nasz naszyjnik, co ci go dałem? Dawaj pokaż go. – zdjęła z szyi łańcuszek z serduchem i podała mi go zza moich pleców. – Ale pokaż go na sobie!
- Aa… - założyła go z powrotem i wyszła zza mnie. – Nie wierzę, że to dla ciebie robię.
- Jeszcze chwilę, Julia. Patrz na lewo, Julka, patrz na lewo. – wyszeptałem. Ona zrozumiała, że to ma być jakaś super poza, a mi chodziło po prostu o to, że tam stoi Selena.
- Tak ładnie? – spytała. Powstrzymałem się od przewrócenia oczami.
- Ślicznie. Patrz na lewo, głuptasie. – powiedziałem stanowczo i wreszcie zorientowała się, o co chodzi.
- Uuu… - tylko tyle zdołała wydukać i wróciła do poz. Jak gdyby nigdy nic. – A czy nie powinniśmy robić zdjęć z fanami, a nie tylko ja z tobą?
- Tak, tak. – oprzytomniałem i poprosiłem kolejną, płaczącą fankę.
- O matko! – wrzasnęła i zaczęła skakać. Julia patrzyła na nią z nadmierną radością. Wyglądała na jeszcze bardziej szczęśliwą niż ona, choć tak naprawdę chciała zapaść się pod ziemię. She don’t like the lights… - Julka, kocham cię! – rzuciła się na dziewczynę obok mnie. Zmarszczyłem brwi. Od kiedy to moje fanki tulą się do niej, a nie do mnie? Nastolatka zaśmiała się niezręcznie.
- Serio? Umm, hah. A kim ja jestem, by mnie kochać? – dopytywała się. – W każdym razie to mega słodkie, chyba się rozpłaczę! Też cię kocham! – i się tuliły jak siostry. – Wiesz co, Justin? Zostańmy tu jeszcze trochę! Fajnie tu! – poprosiła kolejną wielbicielkę. No, halo! Kto tu jest gwiazdą? Ja czy ona? Ale skoro już mam się dzielić moimi Beliebers to tylko z nią. Niech się cieszą. O, o, wyczuwam wzrok Sel! Szybko przyciągnąłem Julkę, wraz z fanką, i wtuliliśmy się w siebie nawzajem. Śmiałem się jak głupi do sera, nie wiadomo z czego.
- Jak ty zdążyłaś tak szybko się ogarnąć? Wróciłaś do hotelu? Przecież to dość daleko. – pytałem, tak, by nikt nie słyszał, ale jednak zupełnie na luzie, jakbyśmy byli na spacerze, a nie na dywanie M&G.
- Nie. Dla ciebie musiałam kupić sobie nowe ciuchy, prawda, że fajne? Patrz na te spodnie, widzisz jak mnie wyszczuplają? A ta bluzka taka specjalnie porwana. Fajnie, nie? To za ostatnią pensję, normalnie dziękuję! A ten makijaż to… Huh, wzięłam parę próbek z drogerii obok. Normalnie baba się wydarła, że tak dużo biorę. Umalowałam się, jak nie wiem. Ale ładnie, nie? I te buty, mówię ci, chciałam kupić szpilki, ale były takie drogie. W dodatku bym się tu zabiła na nich chyba. O nie, Selena ma szpilki. Wygląda lepiej ode mnie! Za to kupiłam sobie… - w tym momencie jej przerwałem.
- Wyglądasz tysiąc razy lepiej od Seleny, zapamiętaj to sobie. – powiedziałem stanowczo, sam nie zastanawiając się nad tym co mówię. Byłem trochę wściekły na Selenę. Ona nie może być idealna. Samo to, że jest idealna, sprawia, że daleko jej do perfekcji. Ja nie lubię perfekcji. Tak naprawdę nie słuchałem do końca co mówi Julia, tylko robiłem sobie kolejne zdjęcia z fanami, ale wyłapałem to, jak mówiła, że wygląda gorzej od tej co stoi pięć metrów ode mnie i jej imienia się nie wymawia. Ta spojrzała się na mnie zaskoczona.
- No, dobrze. – zgodziła się. – Jak chcesz. Kupiłam sobie te buty co mam na sobie, fajne?
- Tak. – odpowiedziałem.
- Nawet na nie nie spojrzałeś! – poskarżyła się. Zerknąłem w dół od niechcenia. Kremowe baleriny z kokardką w kwiatki.
- Są cudowne, Julka. – odparłem.
- Wiem, że są beznadziejne. – mówiła swoje. – Nie kłam. Są okropne.
Wtedy podeszła do nas czarnowłosa dziewczyna z takimi samymi butami jak Julka, tyle, że czerwonymi.
- Ale super buty! – wskazała na nie zachwycona Julka i obie zaczęły się cieszyć, że mają takie same. Cyknęliśmy fotę i zanim ciemnowłosa odeszła musiała jeszcze pogadać na wiele poważnych kobiecych spraw z Julią.
- Ach, Julka, jesteś cudowna, ty taka jesteś dobra dla Justina, lepsza niż Sel! – darła się tak głośno, że aż ja słyszałem, mimo pisków dochodzących z tłumu. Uniosłem brwi. – Jesteś po prostu taka, mmm! Wy! – wskazała na nas obojga. – Powinniście być razem! – krzyknęła. W jej oczach pojawiła się iskierka, a na twarzy wielki banan. Spojrzałem podejrzliwie na Julkę, a ona się lekko zarumieniła i uśmiechnęła.
- Podnieś się, proszę, bardzo proszę. – powiedziała spokojnie do klęczącego przed nią dziewczęcia, po czym wyszeptała jej coś na ucho, machnęła ręką i wróciła do mnie. – Ach, te twoje szalone dziewuchy.
Spojrzała się od niechcenia w stronę Seleny, a w tym samym momencie Selena w jej (albo moją?!) stronę. Ich wzrok się spotkał. Zakłopotana Julka pomachała do niej i uzyskała podobną odpowiedź.
- Czemu do niej pomachałaś? – spytałem nieco rozdrażniony, nieco zdziwiony.
- Nie wiem! Spojrzała na mnie, więc pomachałam. – zmieszała się i przeszła za moimi plecami, by tym razem pozować z mojej prawej strony, może dlatego, by być dalej od Sel, przynajmniej te pół metra dalej. W sumie ten wieczór nie był taki zły, gdyby nie moja piękna ex, która świeciła nagimi ramionami i kolanami i… i przyszła bez stanika. Zastanowiłem się, czy Julia ma na sobie biustonosz, ale głupio mi było sprawdzać, a tym bardziej pytać, więc mogłem tylko zgadywać. I gdyby nie te wszystkie pytania fanów typu: ,,To prawda, że nie jesteś już z Sel?”, ,,Zerwałeś ze swoją dziewczyną?”, ,,Selena cię rzuciła?”. Pierwsza moja reakcja po takim pytaniu to było zakłopotanie i zagubienie. Bo co niby miałem powiedzieć? Mam dość, świat nie kręci się tylko wokół niej. Chyba tylko dwie osoby wśród kilku setek spytały, jak się mam, jak się czuję czy jak sobie radzę. A co gorsza, nie odnalazłem żadnej dziewczyny, która byłaby tą jedyną. W oczach żadnej z nich nie było tego czegoś. Tej miłości.
- Tęsknisz za Seleną? – spytała moja wielbicielka, ostatnia, z którą zrobiłem sobie tego wieczoru zdjęcie. Westchnąłem i uśmiechnąłem się do niej. Nieświadomie pokręciłem przecząco głową, po czym odwróciłem wzrok, który przypadkowo padł na Julkę. Spojrzała na mnie czule i pogłaskała po ramieniu.
- Chodźmy do domu.
To całe ,,chodźmy do domu” było trudniejsze niż nam się wydawało. Ochroniarze starali się wydostać najpierw wszystkie znane osobistości na zewnątrz, dopiero potem wyprowadzić tłum osób, inaczej chyba zgnieciono by nas żywcem. Moshe chwycił mnie mocno za ramię i prowadził kurczowo w stronę drzwi, osłaniając też Julię. Bodyguard Seleny wyprowadzał Sel, Miley wyprowadzał Miley, i tak dalej. Szliśmy tak gęsiemu jak na ścięcie. Moshe, ty gorylu, trzymasz mnie ciut za mocno. Ała! Wkrótce szliśmy do własnych samochodów tuż obok siebie. Czułem, że za chwilę chyba pęknę, bo Selena na mnie się wciąż patrzyła, a ja na nią nie miałem najmniejszej ochoty. I jeszcze fanów wypuszczono ciut za wcześnie. Ledwo schowałem się w aucie z Julią i ochroniarzem, a już zaczęli walić w okna. Zlecieli się też natarczywi paparazzi i od błysku świateł prawie nic nie widziałem. Nie mogłem ruszyć samochodem z miejsca, bo wciąż mi ktoś zagradzał drogę. Julka zakrywała twarz, mówiła, że jej się aż kręci w głowie od tych blasków. I się jej nie dziwię. Mi też trudno było się na początku mojej sławy przyzwyczaić. Spojrzałem przez okno na auto Sel, którą ktoś podwoził, nie jestem pewny, czy to nie był po prostu jej bodyguard. Oni też nie mogli ruszyć z miejsca. Byłem naprawdę wkurzony, niech oni zejdą z tej drogi, bo ich przejadę! Uparcie ruszyłem do przodu, i wszyscy zbiegli z ulicy. I dobrze, bo bym ich wszystkich chyba pozabijał. Jechałem sobie spokojnie. Niestety nie mogłem podziwiać pięknych widoków, gdyż za szybą widać było tylko biegnący tłum wrzeszczących dziewczyn. Ale w sumie one były też niczego sobie. Szczególnie ta w czarnych spodniach, co za laska! Mrau!
- Justin, ktoś za nami jedzie…
- Nie dziwię się, zazwyczaj ktoś jedzie przed tobą, a ktoś za tobą, co nie? – wytłumaczyłem jej.
- Ale nie! Ktoś nas śledzi, przysięgam.
Spojrzałem się za siebie i zobaczyłem samochód Seleny.

30 komentarzy = kolejny rozdział
Przypominam, by podpisywać się nickami z Twittera, ewentualnie stałymi nickami czy nazwą Bloblo. :D
Jak Wam się podoba? =)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz