sobota, 2 lutego 2013



Na początku jest spokojnie, ale potem się dzieje, obiecuję Wam! :D Muzyka!
Oczami Justina

Usłyszałem cichutki szczęk otwierania serduszka. Przesunąłem nasze wspólne zdjęcie, by zobaczyć, jaką fotografię Julia umieściła na drugim miejscu. Poczułem ukłucie w sercu, gdy to zobaczyłem. Podejrzewałem, że umieści tam wizerunek swojej mamy. Zaświtało mi w głowie, że mogła też chcieć mieć babcię w swoim naszyjniku. Wiem przecież, że Julki jedyną rodziną są te dwie kobiety. Jednak żadna z nich nie znalazła się w środku. Najbardziej się obawiałem (sam nie wiem dlaczego), że znajdę tam zdjęcie jej chłopaka, którego w życiu jednak nie widziałem, ale też to nie był on. Zaskoczyło mnie to, że to nie była żadna z wymienionych wyżej osób… Ale jeszcze bardziej zszokowała mnie inna rzecz.
Że to byłem ja.
Wtedy do moich uszu dobiegło skrzypnięcie otwieranych drzwi. Julia wróciła. Zrobiła krok do przodu, przekraczając tym samym próg i wchodząc do środka. Leżałem na łóżku z jej naszyjnikiem w dłoni, ale bardzo dobrze ją widziałem z tego położenia przez korytarz. Zamknęła za sobą drzwi i odłożyła na podłogę parę siatek i toreb, po czym odwróciła głowę w moją stronę, a jej złote włosy zafalowały w powietrzu. Miała rozchylone usta… Z jej twarzy nie było nic można odczytać – ani radości, ani smutku, nie dało się nawet wyobrazić o czym ona teraz może myśleć. Spojrzała się na mnie. Dopiero po chwili się uśmiechnęła, rozpromieniły się jej oczy na mój widok. A gdy tak się we mnie patrzyła, ja miałem taki sam wyraz twarzy jaki ona przed chwilą – rozchylone usta, zamyślone oczy, po prostu gapiłem się w nią nie wiadomo co sobie myśląc, jak sroka w gnat. Może wyglądałem nawet na nieco zdziwionego. Nie wiem. Na pewno wyglądałem jak frajer. Dopiero po chwili oprzytomniałem i odwzajemniłem uśmiech. Po chwili ona usiadła przy mnie i patrzyła się na serduszko, które trzymam w ręku.
- Wsadziłaś tu moje zdjęcie… - wyszeptałem, wbijając wzrok w fotografię, a potem przenosząc go na nią. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho. Czyżby się zawstydziła?
- Tak. – przytaknęła.
- Myślałem, że wstawisz tu zdjęcie swojego członka rodziny.
- I wsadziłam przecież. – odpowiedziała, a ja zmarszczyłem brwi i zacząłem przeszukiwać zawartość serduszka jeszcze raz, ale niczego więcej tam nie znalazłem. Były tylko dwa miejsca na zdjęcia – oba uzupełnione. Zaledwie po chwili się zorientowałem, że miała na myśli mnie. - Przecież powiedziałeś, że jesteśmy rodziną. Nie pamiętasz? – spytała radośnie i delikatnie, ja zaś tylko się uśmiechnąłem i ją objąłem.
Gdybym miał wszystko opisywać z wielką dokładnością i dzielić się z wami każdym drobnym szczegółem, za każdym razem, jakby coś mówił, dodawałbym, że wymówiła to delikatnie, najczęściej niezbyt głośno. Ona jest taką subtelną osobą, wrażliwą, łagodną, najlepszą przyjaciółką. Jeśli masz jakiś problem, od razu myślisz o tym, by jej o nim powiedzieć. Z jednej strony wydaje ci się, że łatwo ją zranić, że trzeba ją chronić przed wszystkim, a jednak zdaje się, że radziła sobie lepiej ode mnie. Nie przejmowała się. Była silna. Bardzo silna… To zadziwiające. To tak, jakby przyszła mała słodka dziewczynka z wielkimi uroczymi oczami i zaraz okazało by się, że jest mistrzynią sztuk walki. Ale przecież sztuki walki są używane tylko w obronie własnej, a nie by krzywdzić innych. Ta ,,mała dziewczynka” zwala mnie z nóg.
*

Na początku Sylwester mijał nam nudno, potem się rozkręciło. To było istne szaleństwo! A więc to było tak…
- Julka, jeszcze trzy godziny do nowego roku. Zróbmy coś szalonego… - zbliżyłem się do niej, gdy leżeliśmy obok siebie na łóżku. Poczułem jej spojrzenie na swojej twarzy, a jej oddech na moim policzku – tak byliśmy blisko siebie. W pomieszczeniu było naprawdę gorąco.
- Co takiego? – wyszeptała. Wydawało mi się, że głos jej drżał… Może mi się tylko wydawało.
- Nie wiesz? – spytałem, podnosząc brwi. Ona dziwnie na mnie spojrzała.
- Nie. – odpowiedziała wysokim głosem, tym razem zupełnie czystym i gładkim. – Powiedz mi.
Uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Nie powiem. Musisz zgadnąć. – wyszeptałem.
Oczami Julii

Okej, mam zgadnąć co Justin planuje ze mną robić… Jedyne co o tym wiem, to ma być szalone. W dodatku on szepcze, wszystko wypowiada tak powoli… Czy on może mieć na myśli…? Nie, na pewno nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Justin taki nie jest, by zaczynać związek od ,,scen z łóżka”… W dodatku on ma Selenę. Oh… No tak. Z przyzwyczajenia… Przecież on i Sel już nie są razem. To znaczy, że chłopak jest wolny… Ale on nadal jej pragnie. Nadal jej chce, czuję to! Spojrzałam na niego nieco ze zdziwieniem, nieco z rozbawieniem, ale ten wzrok stał się smutny już po paru sekundach. Westchnęłam. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. I jeszcze… I jeszcze… Już prawie stykaliśmy się nosami i… ustami. Serce mi zatłukło jak szalone. Nie wiedziałam co robić. Jeszcze chwila, a mój oddech zacząłby drżeć i sama pocałowałabym go namiętnie. Tymczasem on był coraz bliżej mnie. Czułam jak buchało z niego ciepło. Był tak blisko…
Gdy nagle przesunął mnie odrobinę i wyciągnął rękę do swojego laptopa, który leżał na półeczce, niedaleko mnie. Huh! Czego ja się spodziewałam? On tylko zbliżał się po laptopa!
- Zrobimy coś szalonego! – powtórzył. – Zagrajmy w Simsy!
Przewróciłam oczami. Po chwili włączył grę ,,The Sims 3”.
Oczami Justina
- O, może zrobię ci taki tatuaż jeszcze na ramieniu. Jakie dać ci cechy? Dam ci… hmm… O, patrz, haha! W sumie podobna. A zrobić ci duże piersi? – zadawał mi non stop jakieś pytania.
- Takie jakie mam. – odpowiedziałam znudzona, gapiąc się od niechcenia w ekran. Spojrzał na mój dekolt, a ja zaczerwieniłam się i zakryłam mu ,,widok” rękoma.
- Och… Czyli takie … - spojrzał wreszcie na moją twarz. – W sam raz.
- Też ci zrobię mięśnia, takie… - popatrzyłam się na jego ramiona. – W sam raz. – zerknął na mnie jakoś nierozbawiony. – Czyli takie jakie masz. Ogromniaste. – zaśmialiśmy się.
- Też mam ci zrobić ogromniaste cycki? – spytał o wiele bardziej radosny. Och, jak łatwo mu było sprawić radość. Powiedzieć, że ma wielkie mięśnia i koniec.
- Nie. Takie jakie mam. Okej, ładnie ci idzie. – powiedziałam, widząc Simkę Julię.
- Jaka brzydka. – wyszeptał, a ja się obruszyłam. Uśmiechnął się do mnie. – Żadna Simka nie jest w stanie osiągnąć takiej piękności jak ty! – zarumieniłam się, ale czas prysł, bo Justin wrócił do gry. – Zrobię z ciebie taką krejzolkę! Będziesz taka szalona i będziesz naukowcem, haha! Albo nie! Zrobię cię taką jaką jesteś. Taką trochę nieśmiałą. I dobrą. I jaką jeszcze? Oszczędną? A może lubisz czytać książki? Romantyczka? O, tak, chyba tak. Albo… - i tak gadał przez dobre paręnaście minut, dopóki nie skończył mojej postaci, a ja go szybko zrobiłam. Wielkiego chłopa z wielkimi mięśniami, wysportowanego oczywiście, po skonsultowaniu się z Justinem zrobiłem go romantykiem, ale też flirciarzem i oczywiście duszę gwiazdorską i towarzystwa. Oh… Szkoda, że da się wprowadzić tylko pięć cech. Zrobiłabym go jeszcze szalonym i… dobrym i… wirtuozem… i z poczuciem humoru! Chłopak chciał jeszcze stworzyć Selenę, ale wiedziałam, że przez to będą same kłopoty i zmarnuje mu się humor, więc się nie zgodziłam.
A potem graliśmy i graliśmy do znudzenia. Ja byłam najpierw stylistką, potem strażakiem, później łowcą duchów, ale wreszcie Justin zdecydował się, bym została lekarzem. On oczywiście pracował jako muzyk. Mieszkaliśmy razem i szukaliśmy drugiej połówki, żeby zrobić sobie słodkie dzieciaki i je wspólnie wychować (moja córka miała wyjść za mąż za syna Justina), ale wszędzie faceci byli nieogarnięci (lub zajęci). To samo można było rzec o Simkach, dodając, że (uwaga, zacytuję piękne i prawdziwe słowa mądrego Justina) ,,są brzydkie albo głupie”. Także Jus, który dawał mi się docisnąć do myszki tylko od czasu do czasu, postanowił, że się hajtniemy. Jednego dnia się zakochaliśmy (znaczy nasze Simsy), zaręczyliśmy, wzięliśmy ślub i oczywiście zaszłam w ciążę. O matko! Jaka byłam speszona, gdy oni się tam w tym łóżku… Pod tą pościelą. Tak śmiali i szczekali i… trąbili! Nie wiem co jeszcze. I te serduszka spadające z nieba. Koszmar. A Jus siedział obok i się śmiał.
Oczami Justina

Pół godziny później, 22:30
Graliśmy dość długo. Potem ja grałem sam, a ona przysypiała koło mnie. W końcu się oderwałem od Simsów (gdy trwało zapisywanie) i zorientowałem, że Julia może się źle czuje. Leżała koło mnie i ciężko oddychała, skulona w kulkę, przykryta mocno kołdrą.
- Julia… - pogłaskałem ją po ramieniu. – Wszystko ok? Boli cię coś?
- Mhmm… - wymamrotała po cichu, jakby miała się rozpłakać. Odłożyłem laptopa na bok i wszedłem pod kołdrę. Przytuliłem ją od tyłu. Pościel była rozgrzana od jej ciepłego ciała. Chwilę tak leżeliśmy. Słyszałem jak stęka z bólu i było mi przykro, że musi tak cierpieć w Sylwestra. Odsunąłem się od niej i wróciłem do gry, ale odrywałem się co kilka chwil, by zobaczyć jak się czuje dziewczyna. Starałem się jej nie przeszkadzać, by mogła spokojnie zasnąć. W pewnym sensie czułem się za nią odpowiedzialny. Ona jest trochę młodsza ode mnie, tak naprawdę jest pod moją opieką, skoro jestem jedyną dorosłą osobą z jaką mieszka, i w ogóle jedyną osobą. To było miłe uczucie. Lubię się opiekować dziewczynami, chronić je, by czuły się przy mnie bezpiecznie. Chcę być komuś potrzebny.
Oczami Julii

Bardzo bolał mnie brzuch, bo miesiączkowałam, a na dodatek czułam, że wkrótce zachoruję.
- Obudzić cię przed nowym rokiem? – spytał, zakrywając mnie mocniej i sprawdzając, czy moje czoło jest gorące, ale chyba wszystko było w porządku. Patrzyłam na niego spod przymkniętych powiek. Uch, to rzeczywiście prawda, że chory człowiek staje się samolubny, do czasu, kiedy czuje się lepiej. Mimo braku sił, starałam się okazywać swoją wdzięczność za troskę.
- Chyba nie zasnę. – odpowiedziałam, po czym cicho jęknęłam z bólu. – Ale nie przejmuj się. Nie wyciszaj laptopa. – uśmiechnęłam się do niego nieznacznie. Nie chciałam, by się zamartwiał i żałował, że nie spędził Sylwestra w lepszy sposób, tylko siedział koło mnie i słuchał moich stęknięć. Zaproponowałam więc by włączył telewizję. Właśnie leciało mnóstwo sylwestrowych gal. Od niechcenia wcisnął guzik na pilocie i wielka plazma wyłoniła się ze ściany. Wow, jaki luksus! Przez jakiś czas patrzyliśmy na Taylor Swift w złotej, lśniącej sukience, potem słuchaliśmy krótkiego wywiadu z Demi Lovato, aż na ekranie pojawiła się Selena. No, tak. Mogłam się tego spodziewać.
Oczami Justina

Miała na sobie obcisłą sukienkę w panterkę do ud. Czy jej tam nie jest zimno?! W sumie wcale mnie to nie obchodzi, a kiedyś bym się martwił. Gdybyśmy nie zerwali, pewnie byłbym teraz tam z nią. Przytuliłbym ją, oddałbym jej swoją bluzę. Zadawali jej mnóstwo pytań.
- Na kogo występ czekasz najbardziej?
- Na Demi! Da czadu jak zwykle. To ona zawsze rozkręca imprezy. – zaśmiała się. Gdy byliśmy razem, zawsze czekała najbardziej na moją kolej, ale teraz nawet nie ma mnie na dywanie. Ciekawe, czy odpowiedziałaby tak samo, gdybym był tam obecny. Zaraz, zaraz! Czy ona nie ma przypadkiem tego naszyjnika z brylantem co jej podarowałem kiedyś na naszą ,,rocznicę chodzenia”? Tak, to on! Już wiem, że dla niej jest to tylko biżuteria, a nie część ,,nas”. Dobrze, że nie dałem jej serca tak jak Julce. Bałbym się, kogo by tam umieściła lub co by z nim zrobiła. A Julii przynajmniej mogę zaufać. Jestem ciekaw, czy Sel nie żałuje, że to koniec z nami. Teraz jej nikt nie obejmie, nie poda bluzy... Nagle podszedł do niej od tyłu Gregg Sulkin* i założył na nią brązowy sweterek, a ona się rozpromieniła, od razu jak go zobaczyła. A więc ona się dobrze bawi beze mnie, tak? I ja też się bez niej świetnie bawię! I wcale nie jestem sam, jestem z Julką i… i nie jestem gorszy od Seleny! Nie poszedłem na galę, bo lepiej się bawię tutaj.
Kogo ja oszukuję. Miałem ochotę gdzieś wyjść. Szczególnie, gdy zaczęli pokazywać nasze zdjęcia – moje i Sel – sprzed Świąt. Raz się trzymaliśmy za ręce na planie mojego teledysku. Na następnej fotografii całowaliśmy się na ekranie ,,całuśnej kamery” na meczu koszykówki. I w tej wannie w mojej willi… Z takim pięknym widokiem w tle! Parę chwil przed naszą najcudowniejszą nocą.
I najgorszą nocą mojego życia! Miałem ochotę wyjść i napotkać paparazzich! Opowiedzieć im, że spędzam Sylwestra znakomicie, z Julką! Sel na pewno by się o tym dowiedziała. Poprosiłem Julkę, czy mogłaby ze mną gdzieś iść, chociaż na chwilę. Nie chciałem jej męczyć. Musiałem tylko coś zrobić…
20 minut później
OK. To nic wielkiego. Po prostu się uśmiechaj, Justin. Uśmiechaj się i udawaj, że wcale nie zależy ci na Sel. Już dawno o niej zapomniałeś, prawda?... Próbowałem tak siebie przekonać, byleby tylko wyglądać na szczęśliwego razem z Julką w nocnym klubie – ale nie takim byle jakim, tylko porządnym i eleganckim. Udało mi się wprowadzić do środka Julkę, która nie była pełnoletnia, i powiem wam nie było to takie trudne. Zleciało się mnóstwo paparazzich i weszli do środka robiąc mi i dziewczynie zdjęcia. Ona też udawała, że wszystko gra, mimo, że bardzo źle się czuła. Mieliśmy tam posiedzieć tylko chwilę, pokręcić się i wyjść, pójść do sklepu na rogu i kupić sobie lody i spacerem wrócić do domu. Tak, nikt się nie skapnie, że wewnątrz czujemy się okropnie. W środku była bardzo głośna muzyka, aż Julia musiała zatkać uszy. Wiedząc, że jest wrażliwa na głośne dźwięki zabrałem ją do stolika jak najdalej od głośników, ale nawet tutaj było głośno.
- Posiedzimy tylko chwilę i wyjdziemy. – szepnąłem i poszedłem kupić nam obu drinka, których i tak nie wypijemy. Usiadłem obok niej i podałem jej kieliszek. – Twoje zdrowie, Julciu.
- Za nas. – dodała i wypiliśmy po łyku. To znaczy ja wypiłem, a ona tylko zamoczyła usta w kolorowym płynie. Siedzieliśmy i sprawialiśmy wrażenie mocno pochłoniętych rozmową i gapieniem się w swoje oczy. Chwila, żeby Selena to zobaczyła musi się coś dziać, by gadano o tym wiele w mediach. – Jus, ja tego nie wypiję. – powiedziała.
- Rozlej to. Niby niechcący. Ale tak by była afera. – wymamrotałem i odchrząknąłem, rozglądając się czy nikt nie słyszał. Ona myślała chwilę, aż wreszcie wstała i udawała, że idzie w stronę łazienki, ale potrąciła kieliszek dłonią, ten o mało co się nie rozbił, uderzając mocno o blat. Płyn ściekł na podłogę i… na moje spodnie. Huh! Akurat w tym miejscu… Zaraz, to chyba było specjalnie. Uśmiechnąłem się szeroko do Julki, wyglądając jak idiota, a ona do mnie mrugnęła, ale wtem zrobiła zdziwioną i zlęknioną miną.
- O matko, przepraszam, jak to się stało? Naprawdę przepraszam! – gadała, a mi się chciało śmiać, ale udawałem zszokowanego. Ona wyjęła chusteczki z torebki i już miała zamiar wycierać mi spodnie, gdy ją powstrzymałem.
- Dam radę. – stwierdziłem głośno, a ciszej dodałem. – Nie tak szybko, Julka. Spokojnie.
Potem poszliśmy na parkiet potańczyć do jakiegoś wolniejszego, ale fajnego kawałka. Ledwo co wstała od stołu, zgięta w pół z bólu. Ale wziąłem ją za dłoń i poprowadziłem między tłum. Nie wiedziała co robić, od czego zacząć. Położyłem jej ręce na moją szyję, więc oplotła się wokół niej. Zaczęliśmy się powoli kiwać i zaczęło nam się podobać, więc się uśmiechnęliśmy do siebie.
- Mało kreatywny ten taniec. – zaśmiała się, rozluźniając sytuację. Rzeczywiście, jedyne co robiliśmy to kołysaliśmy się na lewo i na prawo. Zachichotałem, podniosłem ją i okręciłem się z nią dookoła, a ona pisnęła. Wokół nas zabłysło mnóstwo świateł. Paparazzi. – Przez ciebie wychodzę na idiotkę. Na idiotkę nie potrafiącą tańczyć.
- A nie pamiętasz czego się uczyliśmy? – mocno pociągnąłem ją do siebie, aż wpadła moje ramiona, potem ją odrzuciłem, i znowu gwałtownie przyciągnąłem. Tango. Akurat leciała odpowiednia muzyka.
- Ale ja nie umiem… - wyszeptała mi do ucha.
- Umiesz. Musisz to poczuć. Nie wstydź się. Wyobraź sobie, że jesteśmy tutaj tylko my… Ale chodź trochę bliżej mnie, nie bój się.
Chwilę tańczyliśmy i nie działo się nic wielkiego, zaś spociliśmy się i zadyszeliśmy oboje.
Oczami Julii

Czułam jak serce mi waliło jak młotem, aż ze mnie buchało żywym płomieniem. Sposób w jaki on mną namiętnie kierował. I wszyscy byli w nas wpatrzeni. Ale wyobrażałam sobie, że jesteśmy tylko my. Odwróciłam się od niego tyłem, a on trzymał rękę tuż pod moimi piersiami. Powoli zjechałam w dół i podniosłam w górę, ocierając o jego ciało, po czym on impulsywnie mnie odwrócił. Odbiłam się od podłogi, a on mnie złapał (jak dobrze, że nie zapomniał, że miał to zrobić!), i trzymając mocno na rękach obracał się ze mną. Chwycił mnie żarliwie za udo. W końcu stanęłam na nogi, a muzyka zaczęła cichnąć, więc zatrzymaliśmy się i dyszeliśmy głośno przez jakiś czas, a wszyscy też byli jakoś dziwnie cicho, aż zaczęli szeptać, a potem mówić całkiem donośnie. Rozejrzałam się. Nie widziałam w ciemności wpatrzonych we mnie oczu, ale czułam ich wzrok. Nie widziałam tych wszystkich kamer skierowanych na nas. Justin uśmiechnął się do mnie. Też się uśmiechnęłam nieśmiało.
- Wow. – zaśmiałam się. – Nieźle nam poszło. Dzięki tobie. Huh… - zasapałam się. Nadal biło mi serce i pewnie byłam cała czerwona na twarzy. Dobrze, że jest tu tak ciemno i tego nie widać. Matko. Matko Boska. Matko Boska Najświętsza, dziękuję Ci!
Oczami Justina

Jedno słowo: NIESAMOWITE! Nigdy nie czułem tego co teraz. Serce mi waliło jak oszalałe. To był najlepszy taniec jaki w życiu zatańczyłem. Teraz już będę zawsze chodzić na te zajęcia bez marudzenia. I zawsze z Julką oczywiście. I już nigdy nie powiem pani, że te tańce towarzyskie nigdy mi się nie przydadzą, bo na scenie tańczę solo. I ta piękna czerwona sukienka Julki, która tak dobrze pasowała, jakby to tango było planowane. Ona za mało wierzy w siebie. Tańczyła z większą pasją niż na zajęciach.
Oczami Julii

Bo na zajęciach ta namiętność była taka sztuczna… I jeszcze jedno. Przepraszam, że nie nazywałam figur ,,po imieniu”, ale nie znam się – nie słuchałam na zajęciach.
Oczami Justina

A wtedy zaczęła lecieć piosenka, przy której po raz pierwszy zatańczyłem i pocałowałem się z Sel, więc od razu wyfrunęliśmy z klubu. Paparazzi poszli za nami. Byliśmy tacy wykończeni tym zaledwie dwuminutowym tańcem, że nie mieliśmy sił, by doczołgiwać się do tego sklepu, nawet jeśli mielibyśmy iść na rzęsach.
- Nie dam rady już iść po te lody z tobą. – wymamrotała.
- Nieważne. Już żaden spacer z lodami nie będzie nam potrzebny. Już wystarczająco zwróciliśmy na siebie uwagę. – odchrząknąłem i zmusiłem się do spojrzenia na nią. Uśmiechnęliśmy się. W zasadzie po co mieliśmy zrobić takie zamieszanie? Bo już zapomniałem… A, by Sel to zobaczyła. W sumie już mnie to nie obchodzi… No, może trochę. Doszliśmy do hotelu. Spojrzałem na zegarek. 23:40. Co robić, co robić?! Za chwilę będzie nowy rok! Musimy zrobić coś wystrzałowego! Coś szalonego! By wszyscy się dowiedzieli. Wyjąłem z kieszeni telefon.
Około 20 minut później, gala na której znajduje się Selena
Nie było mnie tam, ale oglądałem w telewizji tą galę i widziałem, że wszyscy się zebrali w kółku i odliczali do nowego roku. Była tam też Selena z tym swoim nowym chłopakiem. Wiedziałem, o czym myśli. Wiedziałem, że się spodziewa, że ją teraz oglądam. Ona podejrzewa, że leżę sobie w piżamce w łóżku i śpię, tak? A może opłakuję nasze rozstanie? Nic z tych rzeczy. Selena, to dlatego, byś zrozumiała, że jestem samowystarczalny. Nie potrzebuję cię.
- Kochani, życzę wszystkim moim przyjaciołom, a szczególnie… - tu Sel zaczęła wymieniać imiona, wśród których nie było ,,Justin” - … i fanom wszystkiego dobrego na nowy rok! Kocham was!
- 10! 9! 8! – zaczęli odliczanie. Słyszałem jej głos. Słyszałem głosy prowadzących gali, Demi, Taylor, i całego tłumu osób. Wybacz Selena. Ty w tym roku nie będziesz główną gwiazdą Sylwestra. – 7! 6! – Sel krzyczała do mikrofonu coraz głośniej i weselej. – 5! 4!
Wystarczy, że w samą porę nacisnąłem przycisk na laptopie i nagle na ogromnym ekranie na gali pojawiłem się ja.
- 3! 2! – odliczałem razem z nimi. Z telewizji słyszałem piski dziewcząt.
- 1! – wydarła się Julka, podskakując w tle. Chwila ciszy. – Justin, czemu jestem w telewizji?! Czemu ja jestem w telewizji! O patrz, to ty. Co ty tam ro… Zaraz. – zobaczyła laptopa. – O Boże, cześć! – pomachała do telewizora, ale zaraz oprzytomniała i pomachała do kamery w laptopie. Zbliżyła się i usiadła obok mnie.
- Cześć, kochani. Tu ja i Julia. Nasz Sylwester był znakomity, mam nadzieję, że wasz też! Przepraszam, że mnie… znaczy nas, tam nie ma. Nie wierzę, że to kolejny rok, z wami! W tym roku was zaskoczę, będzie nowa trasa nadal trwać i oczywiście wiele nowych rzeczy planuję… Dziękuję, że jesteście ze mną! A ty Julka? Powiedz coś!
Julka roześmiała się.
- Cześć!
- No to Julka dodała coś od siebie. Dobranoc! Swag! Bye! – pomachaliśmy do kamery, odłączyliśmy się.
- O matko. – Julka sapnęła i opadła na łóżko. – Ale mnie brzuch boli… Ła! – pisnęła, gdy wziąłem ją na ręce i poszedłem z nią na balkon. Patrzyliśmy na fajerwerki zdobiące niebo. – Hm, marzenie na ten rok to… - dokończyła zdanie w myślach.
- Moje marzenie to bym już nigdy nie pomylił się co do żadnej osoby, tak, jak pomyliłem się z Seleną… I by każda nasza wspólna chwila była tak cudowna jak dzisiejsza noc. I byś nareszcie była szczęśliwa i uwierzyła w siebie i w to, że ktoś cię kocha.
- Dobrze, dobrze. Już mnie puść, bo się boję, że mnie stąd zrzucisz! – stanęła na nogi. – Chwilę, co ty powiedziałeś?
- Masz rację. Sam powinienem uwierzyć w to samo… Że ktoś mnie kocha… - szepnąłem. – A kocha? – spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami. Pytał na serio. Pogłaskałam go po policzku.
- Kocha. – zaśmiałam się. – Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego w życiu miałam. I nie tylko dlatego, że jedynym jakiego miałam.
- Hahaha, dzięki… Ty też. Awww… - odparłem. Ona spojrzała się w niebo. Było zbyt romantycznie, a przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Zacząłem ją łaskotać, aż wreszcie zaniosłem ją z powrotem do łóżka. – Śpij… Ja muszę jeszcze coś ważnego zrobić. Postaram się nie hałasować.
Zgasił światło. Jedyne co oświecało teraz pokój to gwiazdy zza okna. Udawałam, że śpię, ale po pięciu minutach, gdy wstał z łóżka, na którym do tej pory siedział i pilnował mnie nie wiadomo po co, odkryłam się nieco z kołdry i spod przymkniętych powiek obserwowałam co robi. Zdjął koszulkę, założył słuchawki na uszy, podszedł do lustra i… zaczął tańczyć. Drżącymi rękoma zrzuciłam z siebie kołdrę, a on wtedy drgnął i spojrzał się w moją stronę.
* Gregg Sulkin - dla tych niewtajemniczonych, jest aktorem, który grał Masona Greybacka w ,,Czarodziejach z Waverly Place", chłopaka Alex, czyli Seleny.

Lubię Was czasem potrzymać w napięciu, i mam nadzieję, że tym razem też mi się udało. Przepraszam, że długo nie było nowego rozdziału. Dziękuję, że jesteście ze mną. ;)
Obiecałam polecić tego bloga z newsami o Justinie.
29 komentarzy = nowy rozdział
Jak Wam się podoba? Kocham was. ♥
Tagi: 14 sylwestrowe
19.01.2013 o godz. 17:42
Julia-and-Kin
Muzyka!
Oczami Julii

Poczułam się niezręcznie, gdy zostałam sama w pokoju z ojcem Justina, a chłopak zamknął się sam w łazience. Nastała cisza. Spojrzałam na mężczyznę i westchnęłam. Przewidywałam, że mu wstyd. A ja sama czułam, że moja obecność tutaj, mimo tego, że to również mój pokój hotelowy, jeszcze tylko pogorszyła sytuację.
- To ja może już pójdę. – powiedział tata Jusa i po chwili wyszedł. Schyliłam głowę i wpatrzyłam się w dywan, ale potem przeniosłam wzrok za okno. Opierając się o parapet i podziwiając piękne, olbrzymie miasto nocą, czekałam na niego… Ale on nie wychodził. Było cicho… Zbyt cicho.
- Justin? – spytałam niegłośno, by go nie przestraszyć, ale na tyle donośnie, by mógł mnie usłyszeć. – Justin, jesteś tam?
Ale odpowiedziała mi cisza…
Usiadłam pod drzwiami łazienki i zastanawiałam się co robić. Myślałam o tym, co się przed chwilą wydarzyło. Czemu ja jestem taka beznadziejna? Dlaczego nie mogę być taka jak moja mama i zawsze znaleźć dobre wyjście z sytuacji? Próbowałam wszystko przeanalizować w umyśle. Okej, z Justinem zerwała Selena, a to raczej on zerwał z nią, by uniknąć tego, by ona zerwała z nim. Ale to skomplikowane! W każdym razie rozstał się z dziewczyną, chociaż wcale tego nie chciał. Potrzebował bliskości drugiej osoby, a chyba nie ma drugiej osoby, która była kiedykolwiek tak blisko… Nie dość, że wystarczająco cierpi z tego powodu, teraz jeszcze pogorszył mu humor konflikt z jego tatą. Poszedł na imprezę, mimo, że nie powinien. Tu jego ojciec miał rację, ale on… potrzebuje przyjaciół. Zresztą to było dawno i ma już osiemnaście lat, ma prawo od czasu do czasu pójść do klubu. Na pewno nie doszło do niczego złego, Justin nie jest głupi… Może nie powinnam mu pozwalać? W końcu miałam pilnować, by nigdzie nie wychodził. Fajnie, teraz ja będę miała problemy! Jeszcze jego rodzice mnie przestaną lubić… Zadzwonię do mamy i spytam o to wszystko, sama nie dam rady. Nigdy nie będę taka dobra w tym wszystkim jak ona… W takim razie nie wiem kim będę w przyszłości, jak nie psychologiem. Ale na razie nie mogłam zadzwonić do mamy, bo usłyszałby to Justin, jeżeli rzecz jasna on nadal tam siedzi. Muszę sobie poradzić sama, muszę. ,,Musisz po prostu bardziej uwierzyć w siebie”. Tak zawsze mówi mama. W takim razie, jeśli rodzice Justina będą mieli do mnie pretensje, to ja powiem, że wiem, co robię. Teraz muszę myśleć…
Czy on mógł się zabić? Nie wierzyłam, że to podejrzenie w ogóle trafiło do mojej głowy. W większości przypadków, jeśli ktoś mówi, że zamierza popełnić samobójstwo, tego nie zrobi, a jeśli rzeczywiście to planuje, zrobi to po cichu, gdy nikt nie patrzy. Ale on o tym nie mówił… I jest bardzo cicho. Ale to nie znaczy od razu, że to zrobił. Jedno jest pewne, potrzebuje teraz być sam, by się uspokoić, ale potrzebuje kogoś, by go wsparł. A tym kimś, mogę być tylko ja w tej chwili. Tysiące myśli zaczęły mi krążyć po głowie. Cała drżałam w obawie o Justina. Starałam się skoncentrować na jednym, ale nie mogłam. Wciąż pojawiały się nowe pytania i lęk. Totalny mętlik w głowie był takim chaosem, jak w orkiestrze, kiedy wszystkie instrumenty próbują się ,,przekrzyknąć”. Każda myśl stawała się najważniejsza wyłącznie na parę chwil. Ale wreszcie na coś wpadłam.
Mój telefon zaczął dzwonić, więc podniosłam go i nacisnęłam słuchawkę.
- Halo? … Nie, nie jestem sama w domu… Okey, będę za chwilę na dole, ale na moment. No, cześć. – włożyłam telefon do kieszeni, chwilę się pokręciłam w korytarzu, otworzyłam drzwi wyjściowe… i zamknęłam je. Czekałam, a serce mi tłukło, bo mimo wszystko bałam się, że plan się nie powiedzie, że nie usłyszę dźwięku otwierania drzwi do łazienki, ale jednak… Do moich uszu dobiegł wyczekiwany odgłos. Wstrzymałam oddech. Zobaczyłam w ciemnościach sylwetkę Justina. Okrążył pokój, nie wiedząc najwyraźniej co robić. Co jakiś czas pociągał nosem albo wzdychał, a ręce cały czas trzymał w kieszeniach. W końcu usiadł na łóżku i przetarł oczy. Nie wyglądało na to, by miał coś więcej robić niż leżeć i myśleć, więc otworzyłam i zamknęłam drzwi, udając, że wracam do pokoju, z którego w rzeczywistości nawet nie wyszłam i skierowałam się przez krótki korytarz do sypialni, w której był Justin. A w swojej dłoni miałam wciąż komórkę Justina, z której zadzwoniłam na swoją własną parę chwil temu, by udawać, że rozmawiam z koleżanką i umawiam się z nią pod hotelem. Odłożyłam więc jego telefon dyskretnie na szafkę, by nie zauważył, że w ogóle go dotykałam.
Oczami Justina

Byłem bardzo zamyślony i nie usłyszałem otwierania drzwi, więc nie rozpoznałem w ciemnościach sylwetki, która się do mnie zbliżała. Podskoczyłem ze strachu, gdy nagle usłyszałem czyjeś zbliżające się kroki. Na szczęście to była tylko Julka.
- Przepraszam. Przestraszyłam cię? – spytała i usiadła obok. Potem gadaliśmy przez chwilę, ale głównie towarzyszyła nam cisza. Ona próbowała mnie uspokoić, bo nadal nie ochłonąłem po tej sprzeczki z tatą. To wszystko co mu powiedziałem było prawdą… Nie było go przez całe moje wczesne dzieciństwo, a gdy nagle stałem się sławny, to się pojawił kochany, idealny tatuś. Mówił, jak to mnie kocha, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby… Jakby to rzeczywiście była prawda! W końcu nie wytrzymałem i wybuchnąłem.
- Jakbyś się czuła, gdyby twój własny ojciec miał ciebie tak głęboko gdzieś?! – wykrzyczałem. Ale nagle poczułem jak zalewa mnie fala ciepła ze wstydu i policzki mi się rumienią… Zapomniałem, że Julia jest dzieckiem z adopcji. – Matko, przepraszam… - wyszeptałem. Ale ona tylko zaśmiała się bardzo cicho, nie jestem pewny czy z nerwów czy z innego powodu, ale wiem, że na pewno ze mnie nie szydziła. Znam ją. Ufam jej. Pogłaskała mnie po ramieniu, a ja schyliłem głowę i wpatrzyłem się w podłogę.
- Potrzebuję cię. – nagle powiedziała, a serce mnie zakłuło. Nie spodziewałem się tego. Spojrzałem na nią nerwowo, nie wiedziałem co powiedzieć.
- Myślałem do tej pory, że tylko ja potrzebuję ciebie. W końcu… Ty sobie radzisz. A ja nie. Jestem… słaby. – mówiłem coraz ciszej, a ostatnie słowa wyszeptałem. Patrzyła mi prosto w oczy. Nie wiedziałem skąd u niej się bierze ta pewność siebie. Z reguły spokojne osoby są nieśmiałe… To dziwne. Ja nie jestem zbyt spokojny, ale zaskoczyło mnie to, że ona była w tej chwili pewniejsza ode mnie. Ja nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy. Ja, z tymi swoimi beznadziejnymi problemami, byłem słabszy od dziewczyny, która przeżyła więcej niż ja, chociaż była ode mnie trochę młodsza.
- Nie, Justin. Przy tobie ja jestem silniejsza. Dodajesz mi tych sił… - przekonywała mnie, ale ja pokręciłem głową, chwyciłem jej dłoń, która nadal spoczywała na moim ramieniu i położyłem na pościel. Miałem dość. Ona próbuje mnie przekonać, że jestem silny, podczas, gdy nie znam drugiego chłopaka w moim wieku, który tak często płacze, że braknie mu łez na kolejny raz. I teraz znowu miałbym szklane oczy, gdyby nie fakt, że już na dziś nie było więcej łez. Spojrzałem na nią.
- I ja wyglądam ci na silnego, tak?! – spytałem głośno, choć do tej pory jedynie szeptaliśmy do siebie, po czym odwróciłem wzrok. Było mi wszystko jedno w tej chwili, czy zadrży mi głos, czy nie. Już miałem dość. Dość tej swojej słabości. Nie miałem sił, by z tym walczyć.
Oczami Julii

Na początku zlękłam się jego donośnego tonu, ale po chwili się uspokoiłam. Myśl, Julia. Czy on jest słaby czy wręcz przeciwnie? Co mu powinnam powiedzieć? Co powinnam zrobić? A może jakoś to sprawdzić?... W końcu wpadłam na pewien pomysł. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, by sprawdzić jak zareaguje. On po chwili odwzajemnił uśmiech, mimo, że jeszcze przed chwilą zbierało mu się na płacz. On nie jest słaby. On jest facetem, a oni z reguły nie są tak silni psychicznie jak kobiety (przepraszam, chłopaki, ale to prawda).
- Tak. – powiedziałam pewnie. – Jesteś silny… Tylko potrzebujesz pomocy, każdy jej potrzebuje, by sobie dać radę.
- Jakoś ty sobie radzisz lepiej ode mnie… - odpowiedział.
- Bo ty mi pomagasz. Po prostu będąc przy mnie… Świadomość, że ja jestem dla ciebie choć trochę ważna jest ucieczką od tych wszystkich problemów. – wytłumaczyłam i dałam mu chwilę, by mógł o tym wszystkim pomyśleć.
Nagle mnie mocno przytulił.
- Jak to ,,choć trochę ważna”? - spytał.
Ranek, pokój hotelowy, Święta
Jak zawsze wstałam wcześnie, by móc wszystko ogarnąć. Mimo tego, że budzik zadzwonił piętnaście minut temu nadal nie mogłam się zmobilizować, by wstać. Nie miałam na to ochoty. Chciałabym zatrzymać czas i poleżeć tu jeszcze w tej rozgrzanej pościeli, koło śpiącego chłopaka. Uspakajał mnie odgłos jego oddechu. Spał jak kamień, na plecach z rękami przy twarzy. Brzuch powoli mu się podnosił w górę, a potem opuszczał. Słodki widok. Szczególnie, gdy był taki roztrzepany. Wyglądał naturalnie, moim zdaniem jeszcze piękniej niż z tym pudrem na twarzy, jakim go malują przed koncertami, sesjami zdjęciowymi czy jakimkolwiek wyjściem z domu. Czasem zastanawiam się, czy chłopak nie przesadza… Kiedyś powiedział mi, że wcale nie czuje się piękny, ale w sumie w jednym wywiadzie stwierdził, że gdyby nie był sławny, dziewczyny i tak by się w nim podkochiwały, ze względu na jego wygląd. Faceci! Jak tu ich zrozumieć? Mimo wszystko mam nadzieję, że on zdaje sobie sprawę z tego, że jest piękny.
Dobra, już się zamknę, go gadam jak zakochana. A ja się nie zakochałam… Kocham go, ale nie w ten sposób… To nie to. A może on też mnie kocha w jakiś sposób? W jakikolwiek… Zbliżyłam dłoń do jego twarzy, by pogładzić go po policzku, ale zaraz ją zatrzymałam i pozostałam w bezruchu. Przypomniało mi się, jak wczoraj zdjął moją rękę ze swojego ramienia i odłożył na pościel. On tego nie chce, on tego nie potrzebuje. To za wiele… Ale… Ja tego potrzebuję. A może on jednak też? Tylko nie ma w sobie tyle odwagi. Tylko nie chce wyjść na słabszego niż jest… Pogłaskałam go czule po policzku, a on przewrócił się na bok, twarzą do mnie, kładąc głowę na mojej ręce, oblizał usta i przełknął ślinę po cichu. Och, nie. To za słodkie. Niech go ktoś zabierze! W końcu udało mi się wstać i przygotować Justinowi śniadanie, które położyłam na łóżku tuż przed jego twarzą, gdy zbliżała się siódma rano. Potrząsnęłam nim lekko i szepnęłam, by wstawał, ale on tylko jęczał i marudził, lecz gdy otworzył oczy i zobaczył jedzenie od razu humor mu się zmienił (przynajmniej na chwilę).
Oczami Justina

- Dziś są Święta, Julia… Dzisiaj odpuszczam sobie pracę i te sprawy. Chcę w końcu odetchnąć. Nawet gdybyśmy nie mieli wolnego nie dałbym rady wyjść z domu i wrócić do codziennych obowiązków. Po prostu nie mam siły. Muszę odpocząć. I jeszcze na dodatek… - przerwałem, bo w tym miejscu miałem zamiar powiedzieć ,,na dodatek nie mam dla ciebie żadnego prezentu”, ale w samą porę ugryzłem się w język.
- Jeszcze na dodatek co? – dopytywała się.
- Na dodatek… - zamyśliłem się na moment. – Boję się, że jak mama się dowie od taty o tym wszystkim, to nie będzie fajnie…
- Będzie dobrze. Na razie o tym nie myśl. Są Święta… - uśmiechnęła się do mnie.
Godz. 16.00
Podczas dnia głównie przygotowywaliśmy się do Świąt, ale nie było wyjątkowo i wesoło jak zwykle. Czułem świąteczną atmosferę, ale nie tak silnie jak zazwyczaj i nie było to miłe uczucie. Tegoroczna Wigilia zapowiadała się smutno i spokojnie. Zbyt spokojnie… Mój ojciec wpadł jeszcze do domu i dał nam kilka potraw świątecznych od rodziny, ale potem już nie wracał – wyjeżdżał do Kanady, gdzie cała moja wielka rodzina miała spędzać Święta, tak jak co roku, tylko, że beze mnie. To jeszcze bardziej pogorszyło mój humor. Tęsknię za babcią, za dziadkiem, za Jazzy i Jaxonem, za mamą też. Miło byłoby spędzić ten wyjątkowy czas z moimi kuzynami, przyjaciółmi, ciotkami i wujkami, tak mało się widzimy… Ale tym razem będzie inaczej. Około godziny szesnastej już zacząłem rozglądać się za prezentem dla Julii, mimo tego, że już się ściemniało. I gdy zbliżała się osiemnasta nadal nie miałem żadnego pomysłu. Co ja mam jej kupić? Zauważyłem, że ma dość stary telefon, ale kupowanie jej nowszego byłoby takiej proste. Równie dobrze mogłem jej kupić jakąś bluzkę czy kosmetyki, ale chciałem kupić jej coś kreatywnego, szczególnego, coś, co będzie jej o mnie przypominać. Przejrzałem już wszystkie sklepy i chciałem się wrócić do pierwszego lepszego, ale nagle rzucił mi się w oczy piękny naszyjnik, zwisający na szyi manekina na wystawie.
19.00
Jakimś cudem udało się wcisnąć ten stół między łóżko, a choinkę (prawdopodobnie pomógł w tym Julce mój tata). Gdy wróciłem wszystko leżało już gotowe na stole – dużo potraw w małych ilościach. Oczywiście najbardziej się zachwyciłem tymi apetycznie wyglądającymi i pachnącymi ciastami. Tradycją u nas jest, że przed Gwiazdką spotykamy się z przyjaciółmi i rodziną, jednak i tego mi zabrakło, a nawet w Święta muszę się zadowolić jedynie towarzystwem Julii. Ale byłoby super, gdyby ona pojechała ze mną do Kanady spędzać te Święta z moją rodziną. Ale chyba najbardziej szkoda mi mamy Julii, która jest teraz zupełnie sama… Ciekawe, czy w ogóle obchodzi te Święta. W każdym razie postanowiliśmy, że odejdę trochę od tych swoich domowych i ojczystych tradycji Bożonarodzeniowych, i zrobimy wszystko tak, jak krótko powiedziawszy, zadecyduje Julka. Tak więc, przeciskając się przez łóżko i drzewko, podszedłem do stołu, nieco zawstydzony, sięgnąłem po Pismo Święte i zacząłem czytać zaznaczony fragment, a potem krótko się pomodliliśmy. Cały czas czułem wzrok Julii na sobie. Potem usiedliśmy i, nie wiem jak Julka, ale ja się czułem trochę niezręcznie, gdy tak jedliśmy w ciszy i staraliśmy się zacząć jakiś temat. Wkrótce jednak odpuściliśmy i nie przejmowaliśmy się panującym tu spokojem. Trzymaliśmy więc buzię na kłódkę. Dopiero później jakoś rozmowa sama się zaczęła i atmosfera stała się przyjemniejsza. Co jakiś czas się śmialiśmy i żartowaliśmy, ale i tak było nieco smutnawo. Wreszcie usiedliśmy pod choinką. Mam osiemnaście lat, ale i tak nie mogłem się doczekać, aż dowiem się, co dostałem tym razem.
- Nie wiem, jak to jest u ciebie, ale u nas chowa się prezenty pod choinką. Więc schowaj to, co masz dla mnie. – powiedziała, więc sięgnąłem do torby i wyjąłem stąd małe pudełeczko. Położyłem je pod drzewkiem.
- U mnie nie do końca tak jest. Spędzamy Święta całą rodziną i tyle prezentów nie zmieściłoby się pod jednym drzewem, haha. – zaśmiałem się. – Kto pierwszy?
No i zaczęliśmy się sprzeczać, kto komu da pierwszy, aż wypadło na mnie (przeklęte wyliczanki!). Nieśmiało podałem jej prezent i gapiłem się jak sroka w gnat, wielkimi oczami, jak go otwiera.
- Nie patrz się tak. – zachichotała. – Bo się tu płoszę…
W końcu rozwinęła wstążkę, otworzyła milion pudełek, bo jedno znajdowało się w drugim, nieco się denerwując, ale nareszcie się udało i wyjęła stamtąd naszyjnik.
- O matko… - szepnęła. – Jaki śliczny.
- Popatrz co jest w środku. – zaproponowałem, więc ona otworzyła złote serce, ozdabiane czarnymi kryształkami i zobaczyła tam nasze wspólne zdjęcie.
- Ooo… - uśmiechnęła się szeroko. Ale zaraz czar prysł. – Ale brzydko wyszłam.
Zaśmialiśmy się.
- Wcale nie… Masz tu też drugie miejsce na zdjęcie. Wsadzisz tam kogo chcesz. Na przykład swojego chłopaka…
- Haha, jasne. – przewróciła oczami i zachichotała cicho, ale zaraz ucichła i przytuliła mnie mocno. – Jest tylko jeden prezent lepszy jaki mogłam dostać. Gdybyś sam położył się pod choinką. – znów zaczęliśmy się śmiać. – W każdym razie ja dla ciebie nie mam niczego tak wspaniałego. Zresztą sam zobacz. – podsunęła mi pudełko, więc otworzyłem je. Okazało się, że to są perfumy.
- Wow! – powąchałem je. – Ale ładnie pachną. W końcu będę pachnieć jak prawdziwy mężczyzna. – zażartowałem. – Przynajmniej tak tu jest napisane, na opakowaniu… Co za chamy! Skąd wiedzą jak ja pachnę? Och, nieważne. Dziękuję. Jest super. Wydałaś na to pewnie całe swoje oszczędności, a jak nie to pewnie podkradłaś mi z portfela, ale jak podkradłaś to nic nie szkodzi i tak jest super, dziękuję! – zawołałem i przytuliłem ją mocno, zaraz udźwignąłem na ręce i zacząłem z nią skakać, a ona piszczała i krzyczała, trzymając się mnie kurczowo.
Oczami Julii

- Urządzimy sobie imprezę?! – krzyczał. – Proszę! Taką we dwójkę! Włączmy muzykę!
Przewróciłam oczami i spojrzałam na mój telefon, który wydał z siebie dźwięk ,,masz sms-a! Juhu!”. Wiadomość była od mamy. ,,Hej, Julciu! Nie uwierzysz. Pattie, mama Justina, zaproponowała, że skoro wzięłam sobie krótki urlop na jakiś czas, nie mogę spędzać Świąt w samotności, więc spędzam je z całą ich wielką, ogromną rodziną, jest tu ze trzydzieści osób! Jestem w Kanadzie. Smutno tu bez was obojga, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Wesołych Świąt dla ciebie i Justina od całej jego rodziny i ode mnie.” Uśmiechnęłam się i zaraz zaczęłam piszczeć i wrzeszczeć Justinowi, że moja mama poznała całą jego rodzinę, a on odpowiedział.
- Wy już jesteście naszą rodziną.
Oczami Justina

Kilka dni później, 31 grudnia, godzina 17.00
Jakiś czas po Świętach z Dallas, z Teksasu, wylecieliśmy do stanu Oklahoma, czyli niedaleko, dokładniej do miasta Tulsa i zamieszkaliśmy na jakiś czas w The Mayo Hotel, gdzie były o wiele wygodniejsze i obszerniejsze apartamenty z telewizorem, i oczywiście dwuosobowe łóżko. Ale nam już to nie przeszkadzało. Wkrótce zagrałem tam koncert. Zdecydowaliśmy, że Sylwestra też spędzimy razem, ale postaramy się zrobić coś wyjątkowego. Wprawdzie miałem zaproszenie na specjalną galę i miałem występować na Times Square, ale kompletnie nie miałem siły i ochoty. Nie byłem nawet gotowy. Więc nic z tego nie wyszło. Zastanawiałem się, czy może tam nie wpadniemy i się nie pogapimy, ale raczej nic by z tego nie wyszło, bo stąd jeszcze dużo drogi do Nowego Jorku. Czekałem na Julię, która wyszła na miasto, nie wiem w jakiej sprawie, bo nie słuchałem, leżałem na łóżku, myślałem i się nudziłem. Miałem nadzieję, że Sylwester nie będzie tak smutny jak Święta… Kiedy ona wróci… Julka, gdzie ty się pętasz!... Uch… Nie wiem dlaczego, ale zacząłem się zastanawiać co będzie, gdy wróci. Otworzy drzwi… Wejdzie… A gdy obróci się, by je za sobą zamknąć, odwróci najpierw głowę, jej złociste włosy zafalują delikatnie w powietrzu, a część z nich wyląduje przed ramieniem, kosmyk zakryje jej jedno oko, więc ona wyciągnie swoją delikatną dłoń, by jego odgarnąć, w końcu zamknie drzwi, odwróci głowę w moją stronę, będzie miała delikatnie rozchylone usta, dopiero potem na mój widok się uśmiechnie, a razem z jej ustami uśmiechną się jej oczy i wszystko stanie się jaśniejsze, tak jasne i złote jak jej włosy… Matko, co ja gadam… Skończę w końcu ten monolog, bo brzmię, jakbym się zakochał. Kocham ją, ale nie w ten sposób… Ciekawe czy ona odwzajemnia to uczucie. Ciekawe, czy mnie kocha… I ciekawe w jaki sposób. W ten sam co ja? Czy może w inny? Nie, w inny raczej nie – przecież ona ma chłopaka! Znaczy chyba… A tak w ogóle to jak ja ją kocham?... To wszystko jest takie pokręcone. Kątem oka zauważyłem naszyjnik, który dostała ode mnie na Święta. Sięgnąłem po niego, chwilę się nim bawiłem, aż w końcu zainteresowałem się, czyje zdjęcie włożyła do środka, prócz naszego wspólnego… Otworzyłem więc delikatnie serduszko, usłyszałem cichutki szczęk i aż mnie w sercu zakuło, gdy zobaczyłem, czyje zdjęcie włożyła do środka.

Niestety wszystko jest z opóźnieniem. Drugi świąteczny rozdział, a kolejny będzie dopiero sylwestrowy. No, ale trudno. :) Przepraszam za opóźnienia, ale mam kłopoty zdrowotne, i to nie jest błahostka. :(
28 komentarzy = nowy rozdział
No, ale mówcie - co o tym sądzicie? ;)
Tagi: 13 świąteczne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz