niedziela, 10 lutego 2013


[1] – Zasługiwał na miano najprzystojniejszego chłopaka w szkole.

[1]

Ciemne, nieoświetlone uliczki małego miasteczka Stratford w stanie Ontario grzeszyły ciszą. Choć o tak późnej porze zawsze plątała się garstka osób, ale nie dzisiaj… Może ze względu na marną, kwietniową aurę? Lekka mżawka łaskotała moją twarz, a wiatr rozwiewał moje blond włosy. Wręcz uwielbiałam taką pogodę.
Wiecznie zamyślona usiadłam na ławce, nawet nie zważając na to, że jest cała mokra. Poniszczone, brązowe, drewniane miejsce do siedzenia stało pod ogromnym kasztanowcem, rosnącym obok starego sklepu, który niedawno zbankrutował. Czekałam na Selenę. Dzwoniła mi, prosząc o spotkanie. Bez wahania – zgodziłam się.
Zaczynałam się martwić, kiedy jej spóźnienie zwiększyło się do 20 minut. Mogło przecież coś jej się stać. W końcu ta okolica nie należała do najspokojniejszych. Tutaj non stop coś się działo.
Odetchnęłam z ulgą, dopiero, kiedy zauważyłam ją, zmierzającą w moim kierunku. Całą i zdrową. Wypuściłam ze świstem powietrze z płuc. Pierwszym zdaniem jakie padło z moich ust w stronę brunetki było żądanie wyjaśnień.
- Chciałam pogadać o Justinie – wytłumaczyła. Spojrzałam na nią niezrozumiale.
- O Biebsie? – zapytałam, upewniając się, przy tym rżnąc z siebie głupa. Znamy tylko jednego Justina. Byłam strasznie ciekawa o co chodzi. Nigdy wcześniej o 23:30 nie prosiła mnie o spotkanie, nie w jego sprawie.
- Nie wiem co mam robić w związku z nim. Justin mi się naprawdę podoba, ale wiesz jaki on jest… Przespałby się z wszystkim co się rusza – zaczęła się żalić, smutniejąc.
Byłam zdziwiona, tym, że to On właśnie przypadł jej do gustu. Przyjaźnimy się już od dobrych 5 lat i znamy się na wylot, tworząc grupkę najlepszych kumpli, do których wlicza się także Jeydon – najlepszy przyjaciel Biebera. Całkowicie nie spodziewałam się, tego, co przed chwilą padło z ust brązowookiej. Dobrze wiedziała jaki jest, a chciała spróbować. Byłam niemal pewna, że się zawiedzie, że za kilka tygodni nastaną dni użalania się nad sobą, kiedy to odkryje, że Just ją zdradza. On po prostu nie zna znaczenia słowa „wierność”. To przykre…
- Coś wymyślimy – dodałam pocieszająco. Chciałam aby wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć. Wprawdzie nie byłam pewna czy uda mi się coś z tym zrobić, ale postaram się ich zeswatać. Może jednak im się ułoży? I będą szczęśliwą parą, kto wie…


~*~

Pociągnęłam blondyna za kaptur grubej bluzy, wciągając go do damskiej łazienki. Zdezorientowane spojrzenie Justina wprawiało mnie w dobry humor. 
- Musimy pogadać – oznajmiłam, opierając się o ścianę wyłożoną białymi jak śnieg kafelkami. 
- Okej? Ale czemu tutaj? – zapytał, rozglądając się po pomieszczeniu jakby pierwszy raz tutaj był…
- Nie chciałam, żeby ktoś był świadkiem naszej rozmowy, o której nikomu nie piśniesz ani słówka, dobrze? – zapytałam, przyglądając się jego twarzy. Zasługiwał na miano najprzystojniejszego chłopaka w szkole. Jego uroda była wyjątkowa. Wielkie, brązowe oczy wyglądały jak fabryka czekolady, wyraźne kości policzkowe dodawały mu uroku, a te pełne, malinowe usta, aż chciało się całować, zatapiając przy tym palce w jego gęstych, blond włosach, które stawiał na żelu.
Potaknął ignorująco, ale nie czepiałam się już. Chciałam aby ta rozmowa zakończyła się jak najszybciej, chciałam to mieć już za sobą.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi? – zapytał podirytowany moją tajemniczością.
- Chodzi o Selenę. Co o niej myślisz? – wypytałam.
- Fajne ma nogi. Coś jeszcze? – odpowiedział znudzony, opierając czoło o jedną ze ścian ubikacji.
- Nie pytałam o to, ale czego mogłam się po tobie spodziewać – odparłam zła, chcąc wyjść z damskiego kibla. Blondyn zatrzymał mnie, chwytając za nadgarstek i przyciągając do siebie.
- Nie denerwuj się – objął mnie, czochrając przy tym moje włosy, które po chwili i tak ułożyły się jak należy – Co myślę o Gomez… hmmm… – zastanowił się chwilę po czym kontynuował – Jest zgrabna, ładna, charakter ma nie najgorszy, a czemu pytasz?
- Podobasz się jej – rzuciłam prosto z mostu, odsuwając się od chłopaka – Umów się z nią – poprosiłam, składając ręce jak do modlitwy.
- Żartujesz, prawda? – zapytał kpiąco.
- Przecież to tylko spotkanie. Wyjdźcie gdzieś sami. Jeśli ci się nie spodoba to przecież nie zmuszę cię, żebyś z nią był – wyjaśniłam – Jej naprawdę na tobie zależy.
- A ty postanowiłaś bawić się w swatkę? – zapytał, kiwając głową z dezaprobatą.
- Taaak – przeciągnęłam jakby to było oczywiste.
- Niech ci będzie – odparł, słysząc to rzuciłam mu się na szyję, dziękując równocześnie.


~*~

- Nie uwierzysz co się stało! – wykrzyczała mi wprost do ucha szatynka, zadowolona jak nigdy wcześniej. Wiedziałam doskonale co się stało, ale postanowiłam, że zachowam to dla siebie.
- No mów – odparłam, udając podekscytowanie.
- Justin się ze mną umówił! – wrzasnęła ucieszona, nie zwracając uwagi, na to, że stoimy na korytarzu w czasie przerwy. Dopiero po chwili się opamiętała, spuszczając głowę ze wstydu, kiedy napotkała na sobie spojrzenia nastolatków, przebywających blisko nas.
- To świetnie! – klasnęłam w dłonie, dumna z siebie – Gdzie idziecie? – zapytałam ciekawa.
- Powiedział, że to niespodzianka – uśmiech nie schodził jej z twarzy. Cieszyłam się jej szczęściem.

Pod koniec już ostatniej przerwy, stojąc nadal na korytarzu wraz z Sel – podszedł do nas Justin, prosząc, o to, abym gdzieś z nim poszła. Wkurzyłam się, ponieważ Selena mogłaby się wszystkiego domyśleć, a dokładniej tego, że to ja namówiłam go na randkę z nią.
- Upadłeś na głowę? – zapytałam z ogromem pretensji, wychodząc z nim na podwórze, na którym w czasie przerwy przebywało dużo osób. Wmieszaliśmy się w tłum – O co chodzi? – zapytałam, spoglądając na niego ukradkiem.
- Gdzie ja ją mam zabrać? – zapytał, drapiąc się po głowie.
- Niespodzianka, taa? 
A już myślałam, że naprawdę się postarał i zabierze ją w jakieś świetnie miejsce. Niestety niespodzianka była tylko przykrywką. Szkoda…
- A co miałem jej powiedzieć, kiedy wcześniej nawet o tym nie pomyślałem. Musiałem coś na szybko wymyślić – zaczął się tłumaczyć – A poza tym to ty wciągnęłaś mnie w całe to spotkanie, więc oboje jesteśmy w dupie, nie tylko ja – zrzucił wszystko na mnie, ale miał rację.
- Ja też nie wiem… może zabierz ją w miejsce gdzie zabierałeś swoje poprzednie laski? – zapytałam, mając nadzieję, że wpadnie na coś ciekawego. Nadzieja matką głupich…
- Do łóżka? – zapytał, marszcząc czoło z uśmiechem.
- Boże… – jęknęłam bezradnie.
Spacerowaliśmy w ciszy przez resztę przerwy, zastanawiając się nad miejscem, w którym mogliby się spotkać. Za nic w świecie nie potrafiłam wpaść na nic oryginalnego.
- Może po prostu zaproszę ją do domu? Obejrzymy jakiś film i… 
- Ty już lepiej nie kończ – uniosłam się ze śmiechem.
- Nie miałem tego na myśli! – oburzył się, poprawiając włosy.
- Jasne, jasne – przedrzeźniałam go chwilę. Lubiłam patrzeć, kiedy się denerwuje. Robi wtedy taką specyficzną minę i wszystkiemu zaprzecza, gestykulując rękami.
Słysząc głośny dźwięk dzwonka, poinformowałam chłopaka, że idę na lekcję. Miałam mieć biologię z Jeydonem, ale tego pajaca znowu w szkole nie ma. Będę musiała jakoś przeżyć, siedząc sama w ławce.
Wolnym krokiem zmierzałam do wejścia szkoły. Justin poszedł do domu, urywając się z ostatniej lekcji. Nie zdarzyło mu się to pierwszy raz. Leniwie weszłam do budynku, udając się jeszcze do szafki, z której wyjęłam potrzebne podręczniki. Zatrzasnęłam ją z hukiem, zwracając na siebie uwagę kilku osób. Z grymasem na twarzy – weszłam do klasy, w której nauczycielka akurat sprawdzała obecność.
- Braun! Spóźnienie! – podniosła głos, wpisując mi kolejną „S” dzisiejszego dnia.
- Spokojnie, bo jeszcze pani wylewu dostanie – popisałam się swoją wiedzą, siadając w ostatniej ławce środkowego rzędu, ignorując jej zabójcze spojrzenie.

Lekcja dłużyła się niesamowicie. Myślałam, o tym, kiedy rzucę się na swoje łóżko twarzą do poduszki, krzycząc na całe gardło jak to nienawidzę tego przedmiotu i nauczycielki, która go uczyła.
- Braun! Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś zagrożona – krzyknęła, wyrywając mnie z zawiasu, którego przed chwilą dostałam. Tępo gapiłam się w okno.
- Przecież jestem cicho! – wrzasnęłam regułką z przyzwyczajenia. Zbytnio jej nie słyszałam. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja zbytnio nie wiedziałam z czego, więc uśmiechnęłam się głupkowato.
- Mówiłam, że jesteś zagrożona – od razu uśmiech znikł z mojej twarzy. Oj będzie szlaban - pomyślałam.
- Zostaniesz po lekcji – dodała, kontynuując dany temat, który omawiała.

W końcu nadszedł koniec lekcji, z którego nie cieszyłam się, aż tak bardzo jak zwykle. Myśl, że mam gadać z nią sam na sam o moich nieciekawych ocenach – przyprawiała mnie o dreszcze. Kiedy wszyscy opuścili salę – podeszłam do jej ogromnego, drewnianego, ale starego biurka, na którym stały w szklanych słoikach różnorakie, nieżyjące zwierzęta, aż ciarki przechodziły mnie po plecach, widząc to okropieństwo.
- Masz siedem jedynek i jedną pozytywną ocenę, którą jest trója za zadanie domowe, które zapewne na szybko od kogoś zerżnęłaś przed lekcją. Dziewczyno ogarnij się – chciało mi się śmiać, kiedy próbowała rozmawiać w moim języku, ale powstrzymywałam się od okazania tego, bo byłoby jeszcze gorzej – Mogę ci to obiecać, że jeśli dostaniesz jeszcze jedną jedynkę to posiedzisz sobie w tej klasie rok dłużej, a coś mi się wydaje, że chcesz stąd wyjść jak najszybciej.
- Pani się tak nie wydaje, to jest prawda. Chcę jak najszybciej skończyć tę budę – mówiłam, patrząc w swoje buty.
- Więc chwyć się porządnie za naukę. Popularność i to, że masz znanego ojca nie daje ci żadnych taryf ulgowych – uśmiechnęła się chamsko, kiedy zdziwiona jej słowami, spojrzałam się w jej brzydką twarz.
Poprawiałam sobie torbę na ramię, obrzucając ją nienawistnym spojrzeniem – opuściłam salę biologiczną, wkurzona jak nigdy. Z moim dzisiejszym, dobrym humorem mogłam się pożegnać przez tą starą jędzę.

Wchodząc do domu, poczułam woń naleśników. Byłam głodna, więc rzucając torbę w kąt, udałam się do kuchni. Zdziwiona zamiast Kate – naszej gosposi ujrzałam mojego ojca. Ciekawa byłam co on tutaj robi. Przypomniał sobie o córce? – pomyślałam, kpiarsko śmiejąc się w duchu.
- Dzwoniła pani ze szkoły. Podobno jesteś zagrożona z biologii - mówił o dziwo spokojnie, ale to zdecydowanie była cisza przed burzą.
- Poprawię te oceny – mówiłam przekonująco, aż sama w to zaczynałam wierzyć.
- Kiedy to poprawisz? Jak ty nigdy nie masz czasu na naukę! Ciągle gdzieś wychodzisz. Myślisz, że jak nie ma mnie w domu to o niczym nie wiem? Jeśli tak to jesteś w ogromnym błędzie! – zaczynał podnosić głos, a ja miałam coraz większe chęci wygarnięcia mu wszystkiego, co leży mi na sercu. Z trudem się powstrzymywałam- Masz szlaban na miesiąc. Zapomnij o wychodzeniu gdzieś z kolegami. Ten czas masz poświęcić na poprawienie ocen, nie tylko z biologii, żeby to było jasne –  mówił, podrzucając naleśnika, który minął się z patelnią i spadł na ziemię – Cholera – zaklął pod nosem, a ja zagryzłam wargi aby się nie zaśmiać.
- Gdzie Kate? – zapytałam, zmieniając temat.
- Dałem jej dzisiaj wolne – odparł, szukając po szafkach szufelki aby wyrzucić naleśnika do kosza. Tequila poratowała go, bo przybiegła, zżerając leżącego na ziemi naleśnika.
Tequila to golden retriever. Ma 3 miesiące. Dostałam ją na 16 urodziny od taty. Jest cała biała, a na uchu ma charakterystyczną złotą plamkę. Jest słodka, a w dodatku puszysta. 
Nałożyłam sobie na talerz 2 naleśniki, polewając je polewą czekoladową. Zabrałam jedzenie do swojego pokoju, w którym się zaszyłam. Stawiając talerz na szklany stolik, rzuciłam się na łóżko, wyjmując telefon z kieszeni, wysyłając do Jeya, Justina i Seleny wiadomość: „Uziemiona na cały miesiąc sceptyczny ”

_______

AAA! Pierwszy rozdział! Nie za wiele się dzieje, ale to dopiero wprowadzenie. Następne notki postaram się pisać dłuższe. Podoba Wam się? Proszę, żebyście szczerze odpowiedziały na to pytanie.
Jeśli chcecie być informowane o nn TEJ historii – proszę abyście pozostawiły w linku „Informuję” adres Waszego bloga ; )

[0] – Bohaterowie.

[0]

       Główni bohaterowie:
Aurora Braun (16) ~ blondi
 


Justin Bieber (17) ~ Biebs, JB, Just

  
Selena Gomez (17) Sel

  


Jeydon Wale (16) Jey

   

       Bohaterowie drugoplanowi:

Scooter Braun (36) – ojciec Aurory
Pattie Mallette (36) – matka Justina
Christian (40), Samantha Wale (38) – rodzice Jeydona
Ricardo (41), Mandy Gomez (39) – rodzice Seleny

_______

       Nad bohaterami nie rozczulałam się tak bardzo. Więcej informacji o nich w opowiadaniu. Zachęcam do czytania i komentowania ; ) 1 rozdział pojawi się może nawet dzisiaj, a jutro to już na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz