poniedziałek, 28 stycznia 2013


34

-I co jak tam Hope-powiedział głos po drugiej stronie słuchawki a imie dziewczyny wypowiedział z taką nienawiścią.
-A co cię to interesuje?-zapytałem zdezorientowany.
-Mnie nie ale córeczka się stęskniła-zaśmiał się wrednie i w tym momencie usłyszałem płącz Jazmyn.Byłem juz na prawde strasznie wściekły a za razem bezsilny jak z resztą zawsze.
-Gdzie ona jest?!-wrzasnąłem na prawde wkurzony.
-Oj tak się proszę nie denerwować-zakpił głos
-Zamknij się,jak coś jej się stanie zamorduje cię-powiedziałem już trochę spokojniej choć we mnie nadal się gotowało.
-Radze nie grozić mi,ja mam twojego aniołka a ty nic-kolejny raz w czasie rozmowy zaśmiał się wrednie.Zaczął mnie po woli przerażać.
-Dobrze co mam zrobić?-zapytałem cicho ze łzami w oczach.
-Na razie nic czekaj na instrukcje-odezwał się i po chwili mogłem już wsłuchiwać się melodi w słuchawce która świadczyłą że się rozłoczył najgorsze było że dzwonił z zastrzeżonego.
Poszedłem do kuchni i opadłem bezwładnie na krzesło.Nie mam pojęcia ile tak siedziałem ale kiedy się ocknąłem an dworzu robiło sie ciemniej,powoi wstałem i zrobiłem dwie ciepłe herbaty.Poszedłem do sypialni małej ,ale brunetki w niej nie było.Zdziwiłem się i zacząłem jej szukać.Po kilku minutach poszukiwań znalazłem ją na huśtawce w ogrodzie.Normalny człowiek by odszedł aby pobyła słaba ale po 1.Nie jestem normalny a po 2.Chyba nikt na moim miejscu by miłości swojegożycia nie zostawił w takim stanie.
-Trzymaj-delikatnie podałem jej kubek a ona bezsłowa chwyciła w soje dłonie i umoczyła wargi ciepłej cieczy.
-Dobrze się czujesz?Coś czy podać,przyniesć ?
-A dasz rade znaleść i zproadzić Jaz jak tak to chetnie-powiedziała cicho ale i tak usłyszałem nutke sarkazmu i zpojrzał mi w oczy.Patrzydła które świeciły iskierkami radości i miłości wyblakły.
Serce mi się łamało kiedy na nią patzryłem.I co mam zrobić poszukiwnia na własną ręke nic ie przyniosły a poicja nic nie ma ,jedyna nadzieją na odnalezienie jej jest ten telefon.Właśnie telefon spojrzałem na wyświetlacz swojego IPhona i dostrzegłem jedną nieodebraną wiadomość poczułęm nadzieje.
-Choć do srodka bo zmarzniesz-położyłem swoją ręke na jej ramieniu.
-Okey-szepneła i weszliśmy do domu.Zaprowadziłęm dzieczyne do sypialni i podałem leki na uspokojenie.Kiedy usnełą zeszłem ponownie na dół,usiadłem na sofie i zamierzałem otworzyć sms kiedy podbiegł do mnie Moose.
-Co tam piesku?-pogłaskałem go po łebku.Niestety kiedy ponownie próbowałem otworzyć wiadomość rozległ sie dzwięk mojej komórki nie patrząc odebrałęm a osoba po rugiej osobie okazał sie być ....
-Jak tam Hope?-zapytał Chris na początku rozmowy.
-A jak ma być,nadal się prawie nie odzywa,proszki działają więc jest spokojna i cały czas prawie spi jednym słowe nic od wczoraj się nie zmieniło-odpowiedziałem głosem który mówił sam za siebie.
-Może podjechac do was? Pomóc jakoś?
-Nie lepiej nie-powiedziałem i spojrzałem na zegarek na którym widniałą godzina 22:30.
-Ale na pewno?-dopytywał się co mnie lekko wyrowadziło z równowagi.Dziękuje mu za to,że nas wspiera ale..sam nie wiem.
-Tak Chris na pewno nie przyjeżdzaj,słuchaj muszę kończyć Pa.
-Pa-chłopak wypowiedział swoje a ja się rozłączyłem.Położyłem się na meblu.
-Moose chcesz jesć?-zapytałem pieska który na wzmianke o jedzeniu zaczął szczęśliwy merdać ogonem.pOdszełem do miski i wlałem mu mleko zaś w drugą wsypałem karme suchą dla szczeniąt.Po wykonaniu czynnościsprawdziłem wiadomość ,niestety była to tylko oferta nowego pakietu na telefon.
Tydzień Póżniej

-Zrozum to ja jestem winna,nasz aniołek zniknął przezemnie-dzieczyna zaczeła po raz kolejny obarczać siebie winą
-Hope kochanie zrozum to nie jest niczyja winna ,nikt nie mógł tego przewidzieć-zacząłem jej tłumaczć na nowo.
-Nie !!! To moja winna mogłam ją wziąść do nas-krzykneła a ja próbując ją uspokoić przytuliłęm ją mocno do siebie.
-Kochanie udpokój się-zaczałem delikatnie ale dziewczyna miała gdzieś co chce jej przekazać i zaczeła się szarpać
-Nie odtykaj mnie!!-wrzasneła i zaczeła sie mocniej szarpać.Poczułem straszny ból który rzeszywał moje ciało,ból który próbowałem ukryć ale miłośc mojego zycia
wyrywa się odemnie i patzry na mnie z nienawiścią i obrzydzeniem.Kiedy wreście się odemnie uwolniła pobiegłem po strzykawe z lekiem na uspokojenie.
-Hope!!-krzyknąłem i zaczałem jej szukac wreście usłyszałem wysypywanie się proszków więc wpadłem so naszej sypialni i wyrwałem proszki z jej rąk za nim je jeszcze połkneła i szybko ale delikatnie żeby jej nie zabolało wstrzyknałem jej lek.Dzieczyna jż spokojna spojrzała na mnie ze zami w oczach.Wziałem ją na ręce i połozyłem na łózku.Długo nie czekałem aż zapadła w głęboki sen a ja zasnąłem rzem znią.
Rano

Obudziłem się i zszedłem na doł.Przygotowałem śniadanie a kiedy chciałem wyjść na gonek przeszkodził mi w tym list leżacy na wycieraczce w którym znajdowały się instrukcje o którym mówił ten głos kilka dni temu.
Wynikało z nich że o 1 w nocy mam stawić się w oddalonej części parku
Noc

Dzień przebiegł spokojnie włśnie siedze w samochodzie i jade we wskazane miejsce ,miałem nikomu nic nie mówić i tak też zrobiłem.Gdy wysiadłem z pojazdu poczekałem chwile aż pojawił się samochód a gdy zobazyłem twarz tej osoby oniemiałem ponieważ był to ....

Od Aut: Sorki że tak zjebałam rozdział ale czasu nie miałąm przepraszam


6 kom=35 rozdział
Tagi: 34
15.01.2013 o godz. 17:04
justin-drew-bieber-hope

Sad

Wiecie co siedze teraz i becze :'( i wyglądam pewnie strasznie a to wszystko przez jedno opowiadnie http://thatbeeasy.bloblo.pl/ zaczełam je czytać ponownie ale zapomniałam jak się kończy :( Dlatego ja nigdy nie zakończe opowiadanie bez Happy End'u dla mnie wszytsko musi mieć szczęśliwy koniec ... wiem uważacie że nic nie wiem bo nic nie ma Happy End'u ale sorki jak ja nawet płacze kiedy widze zwiastun Titanica albo kiedy czytam że kogoś zabili .... I teraz k**** będe beczeć za kazdym razem kiedy sobie przypomne jak się zakończyłą ta historia.... No bo hallo jak można nie płąkać przy tym :


* * * Oczami Justina * * *


- Tracimy go ! – usłyszałem krzyk lekarza i poczułem się tam nieziemsko dobrze. Unosiłem się w powietrzu, nie czułem bólu, żalu ani niczego innego. Jedyne uczucie, które mnie przepełniało to tęsknota za dziewczyną, której już nigdy nie przytulę. Odszedłem od niej, tak bardzo szybko. Zostawiłem ją samą sobie i nie mogę nic z tym zrobić. Nagle znalazłem się w ciemnym korytarzu. Miał dwa wyjścia – jasne światło ,które raziło i ciemnie. Chciałem wracać tam gdzie ciemno, wrócić na Ziemię, ale jakaś nieznana mi moc ciągnęła mnie w przeciwną stronę – do jasności.
Poszedłem w tamtą stronę i zobaczyłem sylwetkę dziewczyny. Była to Megan. Wyglądała całkiem inaczej. Miała zaróżowiałe policzki i uśmiechała się lekko.
- Megan ?- zapytałem niedowierzając.
- Jednak to ona przeżyła … - zaczęła smutno dziewczyna. - A więc trafiłeś do nieba Justinie ... Muszę Ci coś pokazać, chodź ze mną. – powiedziała miłym tonem głosu i wyciągnęła swoją chudą rączkę w moim kierunku. Dotknąłem jej i nagle zobaczyłem siebie łażącego na szpitalnym łóżku. Do mojego ciała było podłączonych mnóstwo urządzeń. Lekarze próbowali mnie ratować. A więc umarłem. Pozostawiłem ją na pastwę losu, małą bezbronną. Obróciłem się w stronę drzwi i ujrzałem za szybą moich rodziców.
- Czy oni ? – zapytałem Megan.
- Nie, nie widzą Cię. – odpowiedział. Wyszedłem na korytarz. Widziałem po raz pierwszy jak mój tata tuli mamę do siebie. Obje płakali. Ja także utuliłem ich ciała po raz ostatni. Za nimi stał Scooter z Kennym oni również płakali. Przytuliłem ich.
- Żegnajcie. – powiedziałem wychodząc ze Sali.
Wyszedłem z pomieszczenia ostatni raz na nich zerkając. Widziałem jak patrzą na moje martwe ciało i płaczą, wiedząc, że nie wrócę.
Znalazłem się na długim korytarzu. Po prawej stronie na plastikowych krzesłach siedziała ciocia Eleny a także chłopacy z One Direction. Podszedłem do nich i każdego z nim przytuliłem do siebie. Stojąc naprzeciwko chłopaków z oczu zleciała mi łza. Obiła się o podłogę, a za nią kolejna.
- Proszę, dbajcie o nią. – powiedziałem z żalem i smutkiem, że właśnie ja ją zostawiam. Mnie potrzebowała najbardziej. Poszedłem dalej. Napotkałem salę, w której leżała Elena. Była blada, obok mnie przemknął lekarz ,a za nim jej tata.
- Pewnie zastanawiasz się jakie masz obrażenia. Parę szwów na głowie, złamane żebro i już nigdy nie staniesz na nogi. – powiedział mężczyzna przeglądając wyniki badań. Serce biło mi jak oszalałe. Moja mała Elena już nigdy nie stanie na nogi, już nigdy nie pobiega. Poczułem jak znów po moich policzkach spływają łzy, choć byłem tylko duszą Justina.
- Ale z dzieckiem wszystko dobrze. – dodał po chwili lekarz a ja wystawiłem oczy.
- Jakim dzieckiem ? – zapytała mama Eleny.
- Pani córka jest w ciąży, to trzeci miesiąc. Dziecko jest zdrowe. – odpowiedział lekarz. Ukryłem swoją twarz w dłoniach. Nie mogłem jej teraz spojrzeć w oczy nawet jeżeli mnie nie widziała. Zostawiłem ją samą, z dzieckiem. Moim dzieckiem … Nagle usłyszałem jej osłabiony głos.
- A co z Justinem Bieberem ? – zapytała. Lekarz nic nie odpowiedział, zrobiło się strasznie cicho. Wyjął z białego fartucha kartkę, rozwinął ją i podał dziewczynie. Widziałem jak analizuje jej tekst a w jej oczach zbierają się łzy. Zacząłem podchodzić bliżej jej łóżka. W końcu stałem po jego drugiej stronie, naprzeciw jej rodziców.
- Tak bardzo Cię przepraszam Kochanie. Przepraszam, że zostawiam Cię w momencie kiedy najbardziej mnie potrzebujesz. Wiem, że to nie tak miało być. Mieliśmy być szczęśliwi do końca życia, ale zobacz. Nasze życie od początku było zwariowane i niepewne, a my snuliśmy się w przeszłość i wierzyliśmy, że będzie lepsza, ale nie wiedzieliśmy, że są siły wyższe, po prostu w to nie wierzyliśmy. A teraz ? Teraz leżysz tu sama, beze mnie. Przepraszam Cię za każdą krzywdę jaką Ci wyrządziłem, a było ich wiele. Sądziłem, że pożegnamy się, ale nie jest to możliwe. Kocham Cię i zawsze będę kochał. Mam nadzieję, że będziesz pamiętać o Justinie, który kochał Cię jak nikogo innego. Może znajdziesz kogoś, kto będzie Cię kochał tak samo jak ja, życzę Ci tego z całego serca. Nie zapomnij o mnie. – mówiłem wszystko z bólem patrząc na nią jak jest rozczarowana i zawiedziona moim odejściem. Dotknąłem jej dłoni i lekko ją ścisnąłem. Nachyliłem się nad nią i ucałowałem po raz ostatni jej usta po czym delikatnie dotknąłem jej brzucha i jego także pocałowałem. – Kocham Was. – dodałem przed wyjściem z Sali gdzie czekała na mnie Megan. Ostatni raz spojrzałem na Elene, oczy mi się zaszkliły. Nie mogłem z nimi zostać. Podążyłem za Megan i odeszłam na zawsze od mojego nienarodzonego dziecka i wspaniałej kobiety.



Albo tym bardziej przy tym :

Kilka lat później


- Drew, proszę załóż kurteczkę. - powiedziałam do mojego synka z drugiego pokoju. Następnie złapałam za koła mojego wózka i delikatnie zaczęłam je pchać. Znalazłam się w zielonym pokoju. Na samym środku siedział Drew i próbował założyć swoje małe buciki. Podjechałam do niego, chwiciłam go razem z bucikami i posiadziłam na moich kolanach. Złapałam czarne trampki i wsunęłam je na jego małe nóżki. Następnie ucałowałam jego głowę i postawiłam na podłogę zwichrzając jego brązowe włosy - tak bardzo przypominał Justina, prawie w każym calu. Klepnęłam Drew'a lekko w ramię a on pognał po kurteczkę.

Minęły cztery lata od śmierci Justina. W dnia, w którym się dowiedziałam, że jego dusza opuściła ten świat coś we mnie pękło - sądzę, że na zawsze. W tym dniu, w którym dowiedziałam się, że nie będę już chodzić. Tego dnia narodziła się moja nienawiść do tego świata, przeklnęłam go, ale mała istota, którą chowałam pod sercem całe dziewięć miesicy nie pozwala mi go opuścić. Czuję się strasznie myśląc, że moje dziacko będzie doświadczać zła jakie dosięga każdego na tym niesprawiedliwym świecie.
Każdego dnia sięgam pamięcią do dni, w których byliśmy szczęśliwi, nieświadomi tego co niesie ze sobą przyszłość - młodzi, pełni energii i otwarci na zmiany, ale nie aż tak wielkie. Jego nieład na głowie, malinowe usta i brązowe oczy przyprawiające o zawroty głowy i nagłe wstrzymywanie oddechu.
Żadne z nas nie przypuszczało, że po prostu życie się skończy w tak młodym wieku. Snuliśmy plany i marzenia, zapominając, że jest ktoś wyższy od nas i, że przecież śmierć może przyjść w każdym momecie i odebrać nam to co najcenniejsze - drugą osobę

Nagle do pokoju wpadł Drew z niebieską kurteczką i rzucił sie na moje kolana. Oczywiście znów wzięłam go na kolana i wpatrywałam się w jego brązwe oczy pełne iskierek radości, uśmiechnięty, pełny życia, nieśiwiadomy jaki ten świat jest okrutny.
- Chodź, idziemy. - powiedziałam do chłopca ściągając go z moich kolan. Podjechałam do wieszaka i zabrałam z niego czarny płaszcz. Nałożyłam go na siebie i otworzyłam drzwi łapiąc Drew'a za rękę. Opuściliśmy nasz prytulny domek w Nowym Yorku i zjechaliśmy po zejściu dla inwalidów. Chłopic doświadczał przy tym zawsze wiele frajdy siedząc na moich kolanach podczas kiedy wózek zjeżdzał w dół. Widziałam jego rozpromienioną buzię, zaróżowiałe policzki, wiatr w jego włosach, szłyszam jego śmiech i lekkie krzyki.
Zupełnie jak na moich wakacjach z Justinem, kiedy wrzucał mnie do wody mimo moich protestów. Wtedy cieszyliśmy się z takich błahostek, teraz oddałabym za nie wszystko.

Nad Nowym Yorkiem gromadziły się ciemne chmury, przyśpieszyłam popychania kół wózka i mocniej chwyciłam małą ręczkę chłopczyka. Śpieszyliśmy się, aby zdąrzyć przed burzą, na którą się zbierało. Drew cieszył się każdego dnia, że odwiedzi przedszkole - wtedy i mnie było lepiej.

Choć minęły cztery lata to czuję się jakby nic się nie zmieniło - ból wciąż tylko rośnie, koszmary po nocach powracają. Czasami widzę Justina, który zapewnia mnie, że będzie dobrze i muszę być silna, nie dla siebie, czy jego tylko dla Drew'a.
Jest zastępcą Justina w moim życiu, zalewa większą część pustki jaka po nim powstała. Jest tak bardzo podobny do swojego taty, cieszę się, że jest ze mną.

Zaprowadziłam chłopca do przedszkola a sama wróciłam do pustego domu. Odwiesiłam płaszcz i zrobiłam sobie gorącą czekoladę. Podjechałam do okna trzymając w ręki kubek. Wpatrywałam się w odchłań za oknę, widziałam jak świat pożera deszcz, wszyscy mokną. Poczułam się jak kilka lat temu. Osiemnastoletnia Elena siedzi na parapecie i czeka na chłopaka, który ma wrócić do niej prosto z LA. Przesiaduje na parapecie noce i dnie czekając na niego, aż w końcu wraca. Uśmiech pojawia się na jej twarzy.
Dalszą część zostawiłam w spokoju. Nie chciałam powracać do tamtych dni myślą, chciałam zostawić ją za sobą.
Nagle w pokoju usłyszałam nierówny oddech. Obróciłam się i ujrzałam te idealne kształ twarzy, zwichrzone włosy , brązowe oczy i serdeczny uśmiech.
- Justin ? - zapytałam uradowana, ale niedowierzałam też, że stoi przede mną kilka lat po swojej śmierci.
- Jesteś dzielna. - odezwałam się do mnie, jego oczy błyszczały jak kiedyś. Patrzyłam na niego z otwartą buzią.
- Obiecałam. - odpowiedziałam po chwili. Nie byłam pewna czy to zwid czy on naprawdę tu był.
- Posłuchaj mnie, widzę, że sobie radzisz, ale to właśnie Ty dostałaś drugą szansę, aby Twoje życie było lepsze, abyś uszczęśliwiała innych po mimo swoich upadków w życiu. Ja nie mogę nic już zrobić. Zostawiam wszystko Tobie, zostawiłem cztery lata temu, ale poradziłaś sobie po mimo wszystkiego. Pamiętaj, że zawsze jestem obok Ciebie. Możesz do mnie mówić, ja usłyszę. Już nie jesteśmy razem ciałami, ale nie musimy się rozdzielać. Bądź silna. Kocham Cię. - dodał na koniec. Łza spływała mi po polczku, po raz kolejny żeganałam się z nim. Zaczęłam zbliżać się w jego kierunku, ale zamiast Justina została mgła, która wypełniła cały pokój.

Po raz kolejny w życiu zatanawiałam się czy mam czego żałować, ale nie miałam. Moje życie było udane aż do 24 sierpnia - data moich urodzin i śmierci Justina.
Mieliśmy człodny marzec. Wiedziałam, że rocznica jego śmierci zbliża się co raz bardziej. Drew wiele razy pytał o Justina, ale rozumiał, że tata nie wróci, cieszył się mną. Aja wiedziałam, że Justin się nami opiekuje i nie da nas skrzywdzić nikomu. Teraz był moim Aniołem Stróżem.
Sądzę, że te trzy miesiące jakie dane mi było spędzić z Justinem byłby najlepszym okresem mojego życia. Chciałabym, aby wróciły.

- Jesteśmy. - powiedziała moja przyjaciółka wchodząc do domu z małym Drew'em. Chłopiec od razu wbiegł do pokoju i stanął przde mną.
- Mamo, dlaćego płaczesz ? - zapytał swoim dziecięcym głosem.
- Wszystko dobrze. - powiedziałam do chłopca i przytuliłam go do siebie głaszcząc po włosach.
Widziałam jak u progu drzwi staje Carol (przyjaciółka, którą poznałam po przyjeździe do NY) Zaczęła się lekko uśmiechać.
Tuląc do siebie małe ciało chłopca wiedziałam, że muszę przejść resztę życia tak jak przez te cztery lata już mi się udało. Po chwili znów zobaczyłam Justina po środku pokoju. Ręce założył na klatce piersiowej i spoglądał na nas - wiedziałam, że cierpi, iż nie może z nami teraz być.
Spojrzałam na niego i lekko pokiwałam głową uśmiechając się, a on zniknął. W życiu ważne jest, aby się nie poddawać inaczej przegrasz wyśnig przed krzyknięciem 'Start'. Sądzę, że ja swój wyścig z życiem już wygrałam i nie zapomnę lekcji jakie udzieliło mi życie. Wszytko zachowam w sercu. Zupełnie tak jak jego - jego radość, smutki, żale i każdy gest. Jest moją przeszłością i snem teraźniejszości - "Przyszłość jest dla nas niewiadoma i odeległa."


No ja tego nie rozumiem jeszcze jak zżyjesz się z historią nie wiem czy znacie takie opowiadanie o Jasmine i Justin'inie które konczy się że zabijają ją i jeszcze że on się wiąze z jej przyjaciółką i do tego dochodzi jeszcze synek ich :( Po prostu jestem wrażliwia więc z tym samym idzie że nawet jeśli mnie nie hejtują a widze coś takigo mam ochote po prostu płakać :(

To tyle do Nastepnego *
Tagi: sad
14.01.2013 o godz. 21:54
justin-drew-bieber-hope
Wstałam a obok mnie leżało moje kochanie pocałowałąm go w czubek nosa i podeszłam do szafy wybierając ciuchy,następnie poszłam wziąć prysznic i ubrana poszłąm do pokoju małej ale jej tam nie było zaczełąm jej nerwowo szukać aż dostrzegłam małą kartke leżacą na łózku.Szybko podbiegłam do mebla i chwyciłam nastęnie pochłaniając się w czytaniu.Przecztałam tekst z 10 razy alby wreście pokładac sobie to wszystko w głowie ... więc tak moja córeczka została porwana a sprawca tego napisał abym czekałą na telefon.Udałąm się do sypialni gdzie słodko spał.
-Justin!!! -krzyknełąm ale to nie podziałało więc zaczełam go potrząsać i szarpać.To też nie przyniosło efektu - Justin Porwali Jazmyn
Chłopak momentalnie postawił się do pionu z zszokiem w oczach.
-Ale jak to?-zapytał i szybko wybiegł z pokoju, moje oczy były już całkowicie załzawione .Nie czekał aż tak długo jak brunet był juz obok mnie a w jego oczach było brak jakich kolwiek uczuć aprócz łez i bólu.Wstałąm z łóżka chwyciłam telefon i zadzwoniłam do każde kto mógłby ją zabrać.Niestety nikt nie wiedział gdzie jest a tym bardziej mówił że jej nie zabierał nigdzie.Myślałam że to jakiś głupi żart.
-Kochanie małą na pewno sie za chwile znajdzie-powiedział nie wypuszczając mnie z uścisku w którym znajdowałam sie po wykonaniu telefonów.
-Skąd ta pewność co ?? Może lepiej jej poszukajmy ma dopiero 3 latka-rzekłąm i oderwałam się od bruneta zeszłam na dól i razem z Bieberem przeszukalismy dom ale nic to nie przyniosło tak samo poszukiwanie w ogrodzie.
(..)
-Nigdzie jej nie ma!!-krzyknełąm kiedy po raz kolejny przeszukiwalismy park a tym bardziej plac zabaw
-Kochanie odpocznij dobrze ja jeszcze raz się przejde i wrócimy do domu-oznjamił trzymając reke na moim policzku.
-Co ?! Chyba żartujesz idziemy na policje-po raz kolejny podniosłam głos z oczami całymi w łzach.
-Dobrze-odpowiedział pokornie i poszdł spełnić swój cel.



*
Dziewczyna siedziała załamana na ławce i zadawała sobie milion pytań na sekunde Gdzie jest? Co się znia dzieje? CZy jej jest dobrze ?? Czy ma poprawną opieke??
A kiedy wyobrażałą sobie jej słodka śmiejącą się buźkie którą jeszcze wczoraj widziała miała ochote rozpłąkac sie i rzucić na ziemie z pięściami waląc aż jej ręce zaczną ją piec i będzie cierpiała.Chłopak natomiast po raz kolejny przechodził obok dobrze już mu znanego ogrodzenia odzielającego plac zabaw od dróżek biegnących przez cały park.Chciał tak bardzą ją znaleść ale wzamian tego łzy powoli spływały po jego policzkach.Bał się że starci coś co kocha ponad zycie tak samo jak brunetke.Cały czas po jego głowie chodziły myśli co się stanie jak nie znajdą ich córeczki przecież Hope się załąmie i co w tedy straci dwie najważniejsze mu osoby.Do tego dochodzi kariera której teraz nie może skończyć nawet jakby bardzo tego pragnął.W głębi duszy dziekował bogu za to że paparazzi nie gonią za nimi i mało sie nim interesują.Niestety to tylko kwestia czasu albo i nie.Postanowił przeszukać jeszcze te dalsze zakamarki ale i tak to nie przyniosło brunetowi zamierzonego efektu.Kiedy dochodził juz do ławki usłyszał szloch miłości swojego życia.



Oczami Justina
Kiedy usłyszałem szloch dziewczyny bez większego namysłu przytuliłem ją trzymając bardzo mocno.Poszlismy na posterunek złozylismy zeznania i zgłosilismy zaginięcie normalnie by kazal czekać 48 godzin ale że to dziecko 3 letnie zaczeli poszukiwania od razu.

Kilka dni pózniej 
Od zaginięcia małej mineły już 4 dni.Jestem podłamany le próbuje wspierać Hope która zamkneła się,całe dnie spędza w pokoju Jazmyn a w nocy nie pozwala sie dotknąć,nic nie je cud ze wogóle pije jedym słowe ne funkcjonyje normalnie.Mi samemu ciężko,wspierają nas wszyscy moja mama,Scotter,mama Hope i jej Ojciec,Jasmine,Ethan,Demi i Chris.Mimo że kazdy jest w naszym domu on jest nadal pusty bez tego słodkiego śmiechu,wygłupów,tupotu małych stópek a zapomniałem wspomnieć że Hope bierze duże dawki proszków na uspokojenie.Moje serce cierpi kiedy ja widze w takim stanie.Przmyślenia me przerwał telefon który po chwili odebrałem i byłem otępiony słysząc słowa wypływające z osoby po drugiej stronie słuchawki....

Od Aut: Co się z wami dzieje ??? Co prosze o 10 i nic a mineło już dobre 5 dni ??? A ja mam 4 no normalnie nie mam słów mimo wszytstko dodaje nowy rozdział....
6 Komenatrzy=34 Rozdział
Tagi: 32
14.01.2013 o godz. 15:19
justin-drew-bieber-hope
Po kilku minutach juz byliśmy pod domem wchodząc do niego doznaliśmy szoku ponieważ na ścianach w holu była mąka.Na podłodze walały się zabawki w salonie było pełno papierków po cukierkach i wgl.W kuchni na blacie był jeden wielki syf a na szafkach można było dostrzec jajko ale jak spojrzałąm na sfit nie wiedziałąm czy się śmiać czy płakać.W miejscu gdzie znajdował się mój wzrok było pełno naleśników(od aut:wiecie o co chodzi że przy suficie takie jak się podrzuca) byłam w niezłym szoku.Na schodach było pełno jakiegoś glutowatego czegoś i konfetti.Na samej górze było podobnie jak na dole ,przerażona postanowiłam wejść do pokoju małej oczywiście Justin był ze mną i miał taka samą mine jak ja.W pokoju małej natomist znajdowałą sie ona i Chris oboje mieli pełno bitej śmietany na twarzy co mnie troche rozśmieszyło,było też pełno papierków po cukierkach i różnych śmieciach.
-Chodź stąd jak się obudzą to posprzątają-zaśmiał się chłopak i pociągnął mnie na doł postanowiłąm jednak zrobić trochę miejsca dla nas .Kiedy już siedzieliśmy wtuleni w siebie usłyszeliśmy melodie Gangam Style. Ze strachem spojrzałąm w strone drzwi w których pojawili się oni.A co robili tańczyli kurwa ten pierdolnięty taniec od piosenki.
-Chris!!!!-wrzasnełam aż mała zatkałą rączkami uszy- demoralizujesz mi dziecko.
-Oooo... Hope i Justin nie mieliście byc póżniej?-zapytał zakłopaotany.
-Nie i mam pytanie o której poliście spać wczoraj albo dzisiaj?-zapytałam a Justin objął mnie ramieniem.
-Jak kazałaś po 21-odpowiedział dumnie Chris
-Nie plawda-powiedziała malutka a mój brat spojrzał na nią przerażony-bo o czeczej w nocy.
Mimo wszystko zaśmiałąm się z jej wymowy 3 przychodzi jej z trudem ale mam nadzije że się w końcu nauczy.
-Hallo posprzątaj to-rozkazałam Kryśce a on z oburzenie zaczął sprzątać a małą cały czas się z niego śmiała.
-Tak to nasze dziecko-zasmiał się Bieber przyglądając sie dziewczynce.
-I to bez dwóch zdań-powiedziałąm i pocałowałam go namiętnie.Potem pogrążeniu jakimś filmem niezauwazyliśmy że koło nas zasiedła reszta.
-I ci tiak tudno było pospziątac?-zapytała malutka której zaczał plątac się język.
-Tak-powiedział oburzony brunet-tym bardziej że moja kochana chrześnica mnie poprosiła jeszcze o milkshaker
-Tato...-zaczął nasz aniołek kiedy siedzieliśmy wtuleni w siebie Chris'a już nie było musiał wracać.
-tak skarbie-pocałował główke dziecka.
-pójdzemy do wesolego miastecka?-zapytałą i zrobiła oczka jak kotek ze shreka(serio one są strasznie popularne i słodkie)
-oczywiście hcodzmy sie zbierajmy-odpowiedział i wstał z kanapy biorąc na ręce małą.
-Ja jeszcze pójde się ogarnąć-zaśmiałąm sie i ruszyłam do swojej sypialni.Umalowałam się,przebrałam i umalowałąm w ostaniej chwili kiedy miałąm już wychodzić z pokoju przypomniałąm sobie o torbce więc wrzuciłam do niej telefon,gumy,husteczki,portfel i inne potrzebne przedmioty.
-Już gotowa-oznajmiałam schodząc po schodach i patrząc na rozesmiane twarze.
-No to wdroge-powiedział brunet i ruszyliśmy w kierunku samochodu.Zapieliśmy małą w foteliku a dokładniej zrobił to Justin z TRUDEM ale kazał mi nie podchodzić tak mineło nam 30 minut.Za nim dojechalismy mineto też trochę czasu.W samochodzie śpiewaliśmy i śmialiśmy się w niebogłosy a mała po prostu waliła szczęśliwa rączkami o fotelik.Wreście znaleźliśmy się w kolejce do kasy,Justin miał na sobie okuraly i inaczej ułożył włosy więc go nie poznali tak bardzo bo zakłądam że większość już się skapneła ale dali mu spokój.
-Po proszę 3 bilety w tym jeden ulgowy-powiedział justin kiedy juz staliśmy przy kasie nie słuchałąm co jeszcze mówi bo pryglądałam sie tym wszystkim ludziom nie było ich tu za wiele .
-No to co najpier?-zapytał małej która po chwili odpowiedziała i udalismy się do wybranego celu.



Wieczór


Cały dzień minął nam wspaniale,bawilismy się ,śmialismy ogólnie było cudownie w wesołym miasteczku a Jaz była zaczarowana nim.Potem udaliśmy się jeszcze na obiad i lody jako deser zbytnio nie popieram aby tak małe dziecko już zajadało się śmieciami takimi jak Chris jej dał ale sama coś takiego uwielbiam musze tylko pamiętać o rozsądku.
Obecnie siedzimy wtuleni w siebie a owoc naszej miłości śpi na kolanach chłopaka.ja też po woli usypiam
-Idż się połóż spać-nakazłą mi brunet a ja bez żadnej odpowiedzi pocałowałam go w policzek i poszłam na góre do sypialni długo nie musiałąm czekac aż usnełam


Rano

Wsałam a obok mnie leżało moje kochanie pocałowałąm go w czubek nosa i podeszłam do szafy wybierając ciuchy,następnie poszłam wziąć prysznic i ubranaposzłąm do pokoju małej ale jej tam nie było zaczełąm jej nerwowo szukać aż ....
________________________________________________________

Od Aut : No jak myślicie znajdzie ją czy nie. wiem rozdział zjebałam ale ostanio złapałąm jakiegoś dziwnego doła i wpadąłm w ko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz